Poniżej włodowickiej fermy, widokowo i dźwiękowo super, powonienie niestety cierpi ze względu na olbrzymie otwarte zbiorniki na gnojowicę leżące ledwo 300m dalej.
Na skraju łęgów Parkoszowickiego Potoku wychodzę na dzika, który po tym jak mnie dostrzegł? rył sobie spokojnie jeszcze przez parę minut
co jest o tyle dziwne że hałasowałem dość mocno, no niby wiatr był do mnie, a staliśmy jakieś 10-12m do siebie.
Bezimienny dopływ Parkoszowickiego Potoku.
Na skraju mrocznego lasu stado łań.
Powrót do spisu wycieczek »»»