W końcu prognoza stabilnej pogody i wolny dzień, czyli czas przystąpić do realizacji planu ciągle odkładanego od wiosny. Celem wycieczki był odcinek Doliny Luciąży, a dokładniej jeden z jej meandrów nazywany przez kajakarzy Złotym Okiem. Pierwotnie wycieczka miała rozpoczynać się w Piotrkowie jednak konieczność zrywania się skoro świt i niestety cena biletu kolejowego wymusiła modyfikację planów - samochodem podjechałem do Koniecpola skąd ruszyłem już dalej rowerem.
Jakie wrażenia? - teren między Koniecpolem a Piotrkowem orientacyjnie znałem z kilku przejazdów samochodowych i poza kilkoma niewielkimi obszarami nie zachwycał zbytnio. Owo wrażenie potwierdziło się podczas jazdy rowerem, gdzie spore obszary to monotonny krajobraz i całkowicie obca mi zabudowa. Jednak zdecydowanie wolę "kielecczyznę" i zachodnią Małopolskę. Oczywiście samą Dolinę Pilicy + okolice Przedborza znam już całkiem nieźle i czuję się tam bez porównania lepiej niż bliżej Radomska/Piotrkowa. Nawet żałowałem, iż zamiast do Pińczowa pojechałem pod Piotrków, ale z drugiej strony to coś nowego...
Dystans ok. 174km
Koniecpol - Soborzyce - Żytno - Kodrąb - Cieszanowice - Milejów - Przygłów - Sulejów - Łęg Ręczyński - Majkowice - Przedbórz - Krzętów - Maluszyn - Grodzisko - Koniecpol
Mapa wycieczki, link do
mapki on-line na GPSies, lub
mapki on-line na Wikiloc (nie jest to track GPS, jedynie schematyczny zarys)
Kanoniczne ujęcie Koniecpola z Pilicą w roli głównej.
Odpust pod kościołem św. Michała w Koniecpolu-Chrząstowie
Co prawda pod słońce, ale drewniany budynek z obrębie XIXw. zespołu parkowo pałacowego w Radoszewnicy rozpada się coraz bardziej i kto wie jak długo jeszcze postoi...
Dalej bardzo monotonną drogą jadę do Soborzyc, jedynym urozmaiceniem jest ciekawy wał wydmowy rozcięty drogą koło Zaleszczyn i olbrzymie ilości jabłoni rosnących przy drodze.
Nieliczne już pozostałości starej zabudowy w Soborzycach
Ruiny wiatraka górujące nad Soborzycami.
Więcej zdjęć z tego miejsca w relacji z
wycieczki z 2011r.
Szczyt wzniesienia na N od wiatraka rozcięty jest od dawna nie eksploatowanymi łomami kamienia, a początkowo kamienista dalej piaszczysta droga prowadzi ku podmokłym lasom.
Olbrzymi spichlerz dworski w Sekursku
Między Żytnem a Kobielami.
Żytno sprawia całkiem dobre wrażenie, wieże kościoła w rusztowaniach, dobre asfalty, choć ruch dość duży.
Charakterystyczna kapliczka na wjeździe do Kobieli Wielkich.
Pomnik upamiętniający fakt, iż w Kobielach urodził się noblista W. Reymont (właś. Stanisław Władysław Rejment)
Wola Malowana, za Kobielami ciekawy lipowo dębowy las ze sporym wyrobiskiem przy samej drodze. Czyżby pozostałość po kamieniołomach piaskowców?
Krajobraz zaczyna falować i od razu jedzie się przyjemniej, a po lewej widok na kominy Bełchatowa i liczne wiatraki na szczycie hałdy.
Kodrąb, XVIw. kościół przy bardzo ruchliwej drodze nr 42.
Z Kodrąbia przez Lipowczyce droga koszmarna - sfałdowany asfalt składający się z wielu warstw kolejnych łat. Niestety to nie wyjątek i w woj. łódzkim drogi są bez porównania gorsze niż w śląskim i świętokrzyskim. Dlatego też wręcz radośnie uciekam na szuter i między rozrzuconymi pojedynczymi siedliskami jadę w kierunku Krosna
Widok na dymiący Bełchatów
Droga przecinająca pole słoneczników za Mariankiem.
Jadąc przez niewielkie wioski cały czas uparcie nasuwają mi się skojarzenia z serialem "Daleko od szosy"
Kapliczka na rozstaju leśnych dróg za przysiółkiem Niwy. Dotarłem tam niezłym szutrem, jednak w lesie już tylko piaszczysty dukt.
Nad Daniszewicami górują wiatraki
Zalew Cieszanowice, droga biegnąca zaporą i zachęcająco wyglądające wysokie brzegi
Pod kościołem w Mierzynie zjadam chwilę wcześniej kupionego pączka i przez dobrą chwile walczę, próbując załadowac drugą część mapy Dolina Środkowej Pilicy, z zawieszającym się telefonem. Jadąc do Sulejowa cały czas liczyłem, że gdzieś w większej wiosce będzie jakaś tradycyjna piekarnia, a tu ani śladu. Tylko zwykłe sklepy typu mydło i powidło...
Dom z ciekawym gankiem w Łochyńsku
Kapliczka w Dolinie Rajskiej i Luciąży.
Wg mapy na podmokłych łąkach między tymi rzekami gdzieś tam daleko za powyższą kapliczką miało się znajdować średniowieczne grodzisko
Dawny młyn Szymanów i pierwszy kontakt z Luciążą w postaci spławnej już, od pobliskiej Rozprzy, rzeki.
Widać, że jaz w trakcie prac, sama rzeczka bez szału - otoczenie nieciekawe, koryto uregulowane, woda mętna.
Służby drogowe w akcji, znaczy dziury zalewają smołą z grysem. Chyba jednak wole slalom między dziurami niż oblepione opony i z przyjemnością uciekam na szerokie szutry.
Milejowice i typowa dla tych terenów, a mi całkiem obca, zabudowa wsi.
Przed Milejowicami zmiana planów, pierwotnie chciałem jechać gruntowymi drogami wzdłuż rzeki, jednak początek nie wyglądał zachęcająco i wybrałem asfalt.
Kłudzice, meandry Luciąży.
Już prawie u celu, czyli pierwsza z piaszczystych skarp, do których podprowadza wygodna leśna droga, a dalej rewelacyjny singletrack nad samymi skarpami. Dla samej tej ścieżki warto było przyjechać ;)
Drugie z zakoli
A oto i owo Złote Oko Luciąży
Złote Oko - w naturze troszkę się rozczarowałem, na zdjęciach w necie wygląda okazalej ;)
Coś się tam dzieje, na skarpach posprzątano poprzewracane drzewa, oczyszczono nurt rzeki, jednak woda mętna i nie zachęcająca od bliższego kontaktu.
Kładeczką przedostaję się na drugi brzeg rzeki i szybko w dalszą trasę, bo powoli czas goni.
W Przygłowie docieram do drogi nr 12 i by nie marnować czasu decyduję się na jazdę.
Ruch koszmarny, brak pobocza!!! na szczęście wiatr w plecy i dobra nawierzchnia pozwalają wykręcić dużą prędkość i szybko dotrzeć do Sulejowa.
Sulejów, widok na Pilicę i odległe Opactwo Cystersów, do którego z braku czasu niestety nie jadę.
Sulejów, zachodni brzeg rzeki.
Prawie jak w Chorwacji ;)
Zalany kamieniołom wapieni między Sulejowem a Kurnędzą
j.w.
Zakole Pilicy z super dostępem z asfaltowej drogi na +/- 167km rzeki
Bita leśna droga między Białą a Trzema Morgami.
Ogólnie przejechałem dość spory odcinek czerwonym pieszym Szlakiem Partyzanckim i biegnącym wspólnie Łódzkim Szlakiem Konnym. Na koniach się nieznam, jednak gdybym się wybrał na piesza wędrówkę w/w szlakiem kląłbym w żywy kamień na twórcę. Szlak biegnie nie tak jak na mapie, lecz monotonną prostą i pozbawioną wszelkich atrakcji drogą w dalszej części również asfaltem w tym bardzo nieprzyjemnym dla pieszego odcinkiem głównej drogi koło Bąkowej Góry.
No ludzie tam naprawdę nie brak alternatyw dla przebiegu pieszego szlaku, jak dla mnie typowy przykład "machnięcia z perspektywy biurka"...
Przegapiłem zjazd na słynną kładkę w Trzech Morgach, a że "pod górkę" wracać mi się nie chciało jadę piaszczystymi drogami i przez mały bród koło dawnych młynów.
Młodzież wracając po lekcjach w Łęgu.
Kawałek wcześniej zjeżdżam ponownie nad rzekę sprawdzić jak aktualnie wygląda dostęp do Pilicy w Placówce.
Majkowice - Piaski i wspaniały szpaler dorodnych jałowców rosnący wzdłuż tej i innych okolicznych dróg. A sama droga zgodna z nazwą przysiółka, myślałem że się załamię bo piach kopny :(
Dolina Pilicy, widok na ruiny w Majkowicach i Bąkową Górę.
Na
Bąkowej Górze byłem wiosną, teraz jednym z celów wycieczki były ruiny widoczne po prawej.
Ruiny XVIw. (na miejscu XIVw.) dworu obronnego/zamku w Majkowicach.
Ciekawe miejsce, oświetlone niskim słońcem wręcz bardzo klimatyczne, niestety próba wejścia na teren samego założenia zakończyła się niepowodzeniem gdyż pełno tam pościnanych suchy już drzew/krzewów poprzerastanych wysokimi pokrzywami i jeżynami.
j.w.
Wyjazd z Bąkowej Góry z widokiem na Góry Przedborskie.
Z Majkowic już asfaltem (żeby było śmieszniej tak jak czerwony szlak, mimo że jest równoległa super polna droga) przez Bąkową Górę mknę do Przedborza.
Dęba, małżeństwo starszych gospodarzy wracające główną drogą do domu.
Gdzieś za Przedborzem zachodzi słoneczko.
Popełniłem to dość spory błąd - przed Bąkową G. skończyło mi się picie, a w centrum Przedborza żaden ze sklepów nie był sprzyjający by zostawić nie przypięty rower. W pamięci miałem, że blisko wyjazdy/wjazdu do miasta od strony Wielgomłynów był sklep no to w drogę. Sklep owszem jest, ale sprzedają tam smary i oleje, więc nici z zakupów, a pragnienie coraz większe i sił mało...
Dotoczyłem się do Rudki i tu załamka, bo sklep na 4 spusty zamknięty, a do Krzętowa jeszcze parę km zostało.
Na szczęście nie pojechałem od razu dalej tylko skręciłem do wsi i jest ratunek. Reklama sklepu, jakiś rower oparty o płot, czyli jest dobrze. Nawet bardzo dobrze, sklep "na wypasie" i snikers, paczka herbatników + cytrynowy Krzyś na ratunek przychodzą. Krzysia trzeba było trochę odgazować, ale siły wracają i można ruszać w dalszą trasę.
Do Krzętowa docieram już praktycznie po ciemku, szybka fotka Pilicy z mostu (ciężko policzyć ile razy w tym roku tu byłem) i w drogę wszak ok. 30km do Koniecpola zostało.
Karczma w Maluszynie - spokój, cisza i sielanka.
Do Maluszyna jechałem jeszcze bez oświetlenia tzn. czerwona lampka z tyłu cały czas działała + odblaskowe opaski + lamelki kamizelki, ale przednie światło włączałem tylko jak coś z naprzeciwka nadjeżdżało. Jednak na dalszą trasę trzeba było już na stałe włączyć pozycyjną lampkę i niestety czołówkę. Choć w wielu miejscach nie na wiele się całość zdawała ze względu na gęste mgły.
Rynek w Koniecpolu, wracam nań po +/-11h i 174km trasy.
Od Krzętowa do domu znam praktycznie każdą dziurę w asfalcie, więc wracałem na pełnym luzie podziwiając wspaniale widoczną Mleczną Drogę.
A czy wycieczka udana? - ogólnie tak, choć pomijając Dolinę Pilicy, raczej już się w kierunku Piotrkowa rowerem nie wybiorę...
Na moim koncie Picasa można zobaczyć zmniejszone
wszystkie zdjęcia z tej wycieczki
Powrót do spisu wycieczek »»»