Cytuj:
wszyscy wiemy ze każdy zamek miał ich nawet kilka
Ja nie wiem

a na dodatek nie widzę sensu takich działań. Teoretycznie jest to możliwe bo podobno ludzkość przy użyciu prymitywnych narzędzi postawiła piramidy. Pozostaje rozstrzygnięcie najważniejszego dylematu - po jaką cholerę tak się mordować? Załóżmy,że tunel ma 200 m i przekrój 1x2 m. Do wykopania było około 400 m3 urobku. Przyjmijmy optymistycznie,że 1/3 to lita skała a reszta to grunt kamienisty. Ze względu na ciasnotę, ograniczony dopływ powietrza,konieczność wywożenia urobku równocześnie mogło pracować nie więcej niż dwóch kopaczy. Pracochłonność przy ówczesnych narzędziach szacuję bardzo optymistycznie na poziomie 9 godzin pracy na wykopanie 1m3 i 6 godzin na transport 1 m3 urobku poza tunel. (6 dni w tygodniu x 7 godzin efektywnego kopania dziennie x 52 tygodnie x 2 kopaczy+gość od transportu)/(15) = 436 m3 Wykopanie jednego dwustumetrowego tunelu trwałoby więc około roku. Nieważne czy byłoby więcej kopaczy bo i tak uwzględnić należy psucie się narzędzi, dojście i wyjście "brygady" [może nie codziennie] , jedzenie, picie i wiele innych problemów natury fizjologicznej i technicznej takich jak na przykład wentylacja. Naturalnego ciągu w korytarzu nie ma dopóki nie zostanie otwarty z obu stron. Dwutlenek węgla jest 1,5 raza cięższy od powietrza i gromadzi się na dnie wykopu. W większych stężeniach jest szkodliwy dla zdrowia a nawet zabójczy. W korytarzu poza skalistym podłożem trzeba wykonać albo kamienną obmurówkę albo oszalowanie drewnem,które było wtedy na Jurze towarem deficytowym. Obmurówka to czas potrzebny na zebranie budulca, transport do zamku, transport w głąb tunelu, wypalenie, lasowanie wapna, przygotowanie zaprawy i jej transport w głąb tunelu. Do tego drewno na stemple, które trzeba ściąć, dowieźć do zamku a potem w głąb tunelu... W tym czasie kowal na okrągło wykonuje i naprawia kilofy, piły i siekiery a cieśla reanimuje taczki i wiadra itd. itp. Do wykonania tunelu potrzebna byłaby „armia” ludzi a przecież osada musiała normalnie funkcjonować. Ktoś musiał orać, siać i zbierać plony. Ktoś musiał polować i łowić ryby aby wyżywić i zrobić zapasy jedzenia na zimę. Ktoś musiał zrobić zapasy opału na zimę... Jaką mamy gwarancję,że nie trafi się na litą skałę albo,że ktoś za parę denarów nie wskaże najeźdźcy wylotu tunelu i całą akcję można będzie podsumować cytatem „masa energii....” ? Co gorsza nieprzyjaciel może wykorzystać naszą pracę do wejścia do zamku. W przypadku zagrożenia do zamku chronili się okoliczni mieszkańcy. Kto miałby uciekać? Wszyscy? Właściciel? Kobiety i dzieci? Jeśli wszyscy to co z dobytkiem? Zostawić wrogowi bez walki? Czy koń lub krowa zechcą wejść do tunelu i wyjść z niego bez hałasu? Jeśli wybrańcy to jak zapanować nad tłumem, który wpadł w panikę widząc,że władza wieje? Co z oświetleniem,które zabiera tlen a produkuje dym? Co dalej po wyjściu z tunelu? Ważne było wysłanie posłańca z wiadomością o ataku ale to można było załatwić inaczej. Siły atakujących nie pozwalały na obstawienie całego ciągu murów chłop przy chłopie. To nie Hollywood. Najeźdźcy musieli kiedyś odpoczywać a ich warty pilnowały przede wszystkim bram do zamku. Zjazd posłańca z murów zamkowych w koszu na sznurze, w ciemną noc, był rozwiązaniem skutecznym i ekonomicznym. Poza tym po to latami budowano zamki aby ich bronić a nie po to by z nich wiać

Można długo jeszcze dywagować ale wynik jest jeden - porównanie nakładów do efektów nie uzasadnia takich działań dla jurajskich zamków. Być może wykorzystywano gdzieś krótkie naturalne korytarze czy szczeliny ale to już inna bajka.