Tekst pierwotnie zamieszczony był na JuraPolska.com - autor Michał
Na początku jedna, ale ważna uwaga - opinie tu zawarte są subiektywne, oparte na wieloletnim doświadczeniu własnym autora i jego znajomych.
W poprzednim rozdziale przyjęliśmy, że jeździmy na góralu, więc zobaczmy z czego nasz pojazd jest zbudowany i które podzespoły mają decydujący wpływ na jazdę w specyficznym terenie Jury.
Rama
Rama jest najważniejszym i najtrwalszym elementem roweru, od jej rozmiaru, geometrii i materiału, z jakiego została wykonana zależy komfort i styl naszej jazdy. Nasze rozważania zaczniemy od materiału - obecnie większość rowerów średniej klasy składana jest na ramach aluminiowych, jednak w pełni popieram twierdzenie, iż dobra chromówka nie jest zła :
- Zasadniczym argumentem, są właściwości fizyczne stali, a przede wszystkim fantastyczna wręcz zdolność do pochłaniania i tłumienia drgań.
- Dobrze zaprojektowana, zbudowana z owalizowanych rur renomowanych producentów spełnia wszystkie wymagania związane z przenoszeniem napędu
- Cieniowane rury Cr-Mo są lekkie i w porównaniu do masywnych rur Al ładniej wyglądają.
Co do rozmiaru i geometrii każdy musi indywidualnie określić własne potrzeby i wymagania, pamiętając o kilku podstawowych zasadach:
rama mniejsza zachowuje się nadsterownie tzn. łatwiej manewrować rowerem w trudnym technicznie terenie, lecz na długich łatwych odcinkach należy zachować troszkę większą uwagę niż w przypadku ramy większej - rower może "myszkować".
rama większa to w trakcie upadku większe ryzyko urazów - wiadomo o co biega
- zdecyduj się, w jakich warunkach będziesz eksploatował rower - do jazdy rekreacyjnej zastosowanie rama o sportowej geometrii zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem.
Ja jeżdżę rowerem na ramie full Cr-Mo zbudowanej z owalizowanych, cieniowanych rur japońskiego koncernu Tange. Przy moim wzroście ~170 cm rama ma 16,5 cala, geometrię typu "fun-race" tzn. pośrednią pomiędzy typem rekreacyjnym, a sportowym. Dzięki takiemu zestawieniu możliwa jest w miarę swobodna jazda na długich trasach i jednocześnie rowerem jest łatwo manewrować na odcinkach trudnych technicznie.
Osprzęt
Jeżeli dużo jeździsz w terenie, pojęcie sezonu dla ciebie nie istnieje, i masz trochę kasy, wybór jest jeden - Shimano DeoreXT. Jednak, żeby obniżyć koszty, często zestawiamy elementy z grup sąsiednich - zazwyczaj LX + XT z przewagą LX, chyba że uda nam się zdobyć podzespoły ze starszych znanych z niezawodności grup. W takim wypadku nie ma się co zastanawiać należy je zakładać i cieszyć się jazdą ponieważ, niestety w ciągu kilku ostatnich lat drastycznie spadła wytrzymałość komponentów japońskiego potentata i wygląda to na celowe działanie pionu marketingu. Części wyprodukowane w pierwszej połowie lat 90 (no powiedzmy, że do 1998r.) były w trakcie normalnej eksploatacji praktycznie nie do "zajechania",a minimalne luzy powstawały dopiero po pierwszych kilkunastu tysiącach km ostrej jazdy.
Piszę o tym nie bez powodu, na swoim rowerku będziesz pomykał przez co najmniej kilka lat i jeżeli nie dasz się wciągnąć w młynek reklamy to wygra na tym twoja kieszeń. Faktem jest, że częściami sprzed kilku lat nie zaszokujesz kumpli, ale MTB = jazda w terenie, a nie szpan na ulicach miasta. Poniżej kilka opini na temat części podzespołów które mogłem "przetestować" w swoich rowerach.
Piasty
Exage ES
W porównaniu do poprzednich noname był to kolejny cud świata. Obracały się płynnie, mimo braku większych uszczelnień ani razu błoto nie przenikneło do środka.
Exage 400LX
Do póki jeździła na nich tylko moja żona było w porządku. Po kilku moich przejazdach konusy i kulki trzeba było wymienić - udało mi się zatrzeć przednią piastę. I co najdziwniejsze po wymianie i nasmarowaniu zwykłym najtańszym smarem obracają się idealnie, mimo że w sytacjach awaryjnych zakładam je do swojego roweru. Na pocieszenie powiem, że była to chyba kiepska partia, bo większość użytkowników jest/była z nich zadowolona.
Deore DX
Zwykłe cienkie piasty bez zewnętrznych uszczelnień tzn. gumowych kapturków. Jak w przypadku wszystkich komponentów tej grupy - rewelacja - wytrzymały 4 lata intensywnej jazdy (regularnie smarowane). Po tym czasie pojawiły się wybicia w bieżniach i wymagały czętszego smarowania, ale koła obracały się bez wyczuwalnego oporu. Ostatecznie piasty wylądowały w zimowym rowerze zawodnika.
Deore LX 98r.
Piasta przednia założona w połowie 98 dotrwała do końca 02, przez ostatni rok z amortyzatorem. Przez ten czas przejechała minimum 30 tyś km, a najprawdopodobniej około 35 tyś - przez rok jeździłem bez licznika - praktycznie w 80% była to Jura. Obecnie jest w opłakanym stanie - konusy i bieżnie wybite, kulki były wymieniane 3 razy, jednak kółko, czasem lepiej czasem gorzej, ale się kręci. Reasumując jestem zaskoczony wytrzymałością tej piasty - nie powędruje na złom - zostawiam ją w awaryjnym kole.
Deore XT 98r
Piasta tylna wpleciona dobrymi stopowymi szprychami w topowego Mavica - w tamtych czasach wiele osób dostawało ostrego ślinotoku na sam widok tego kółeczka. Ale do rzeczy - wytrzymała o niecały rok krócej od przedniego LXa jednak wymaga to wyjaśnienia. Bieżnie i kulki są w stanie prawie idealnym, konusy należało by wymienić, natomiast o zmianie piasty zdecydował namiętnie sypiący się drugi z rzędu bębenek. Gdyby nie to piasta wytrzymała by pewnie jeszcze co najmniej połowę poprzedniego dystansu, ale przeważyły finanse - za kasę na regenerację (bębenek+drogie konusy) założyłem nowego SRAMa 7 i jeszcze zostało
SRAM 7.0
Zastąpiła XT, zapleciona z nową Veltą i kasetą Sunrace (straszne badziewie) stanowiła dość wytrzymałe, ale niesamowicie ciężkie koło. Sama piasta nie ma luzów, koło obraca się płynnie mimo że sama piasta obracana w palcach daje lekko wyczuwalny opór. Do póki było sucho sprawowała się znakomicie, w błocie/śniegu już nie jest tak pięknie - jest najzwyczajniej w świecie zbyt słabo uszczelniona. Obecnie, zima02, ma około 7000km we wszystkich warunkach pogodowych i zobaczymy jak długo jeszcze pociągnie.
Hamulce
Deore DX
Bardzo dobre cantilevery i tyle. Wg mnie w połączenie z dwu palcowymi klamkami servo-wave DXa dają siłę porównywalną z dobrymi V-brekami i zdania nie zmienię. Jedyne ze sprawdzanych do tej pory i działających lepiej (pomijam tarcze i pochodne) to komplet V-ek XTRa - komentarz zbędny.
Exage 400LX
Także cantilevery - wtedy to była nowość - ale w porównaniu do DXa wypadają kiepsko, ba lepsze będą tanie V-braki. Myślę że spore znaczenie ma fakt wykonania ramion z tworzywa sztucznego wzmacnianego metalowym wkładem.
Deore M-475
W końcu się zdecydowałem i w lutym 03 w miejscu paskudnych V-ek Tektro pojawiła się mechaniczna/linkowa tarczówka. Argumentem za była konieczność zmiany piasty, nieustanne walki z ustawianiem Tektro, oraz niska cena nowego modelu Shimano. Zacisk uruchamiany jest klamkami DX-a, działają płynnie z zadziwiającą skutecznością. Po wyczuciu charakterystyki pracy, nawet na zalodzonej drodze nie zdarza sią przypadkowe/ niekontrolowane zablokowanie koła, jedynym "problemem" jest fakt że lubią sobie czasem popiszczeć. W czasie roztopów pod koniec lutego przekonałem sie że w 100% był to zakup udany - błoto, śnieg, potoki wody po same osie z tyłu hamulca całkowicie brak, a dzięki tarczy zatrzymać można się w każdej chwili. A jeszcze jedno - system dotarł się po 30km.
Przerzutki tył
Deore DX
Kolejny magiczny komponent DX, miałem dwa egzemplarze tego cudeńka. Pierwsza pojawiła się na miejscu SISa (znaczy Tourney-a), który umarł śmiercią tragiczną wskutek nagłego i niespodziewanego kontaktu z kostką brukową i torowiskiem lini 17 na Klecinie (Wrocław). O MTB miałem wtedy dość średnie pojęcie

dodatkowo były to początki lat 90-tych, więc po bezskutecznym obchodzie centrum pojechałem do sporego sklepu na peryferiach (teraz centrum Bielan Wr.). Ekspedientka o manierach schyłkowego PRLu wygrzebała z pudełka jakieś ustojstwo, powiedziała że to dobre, dodała jeszcze niemiecki katalog Shimano - no to kupiłem, a i od razu nabyłem manetki Shimano 200. Do dziś dnia śni mi się całe pudełko Dx-ów i ich śmieszna cena - gdybym kupił wszystkie byłbym dzisiaj bogaty

Niestety ten egzemplarz, a właściwie to cały rower, dość nieoczekiwanie zmienił właściela - nasi "stróże prawa" postępowanie tradycyjnie umorzyli. Kolejna została zakupiona łącznie z nowym rowerem i wytrzymała 8 lat momentami bardzo intensywnej eksploatacji, ostatecznie w kamieniołomach urwałem jej wózek. A wracając do samej przerzutki - korpus wykonany z alu, wózek alu + dobra nie korodująca stal. Korpus bardzo dobrze uszczelniony, kółeczka dość szybko wymieniłem na lepsze (na łożyskach masz.), pełna regulacja i co w dzisiejszych czasach szokujące - także regulacja sprężyny odpowiadającej za twardość pantografu. Najważniejszy jest/był brak luzów - po 8 latach są one porównywalne z nowym (02r.) DeoreXT, a precyzja działania taka sama. Obecnie czasem tzn. bardzo, bardzo rzadko pojawiają się okazje do kupna fabrycznie nowych / lekko używanych DX-ów i moja rada - brać, chyba że cena jest astronomiczna, ale przy nowym egzemplarzu za kwotę nawet w okolicach nowego LX to wybrał był zdecydowanie DXa
Deore XT 02r.
Właściwie to jeszcze za wcześnie na jakieś sensowne opinie - ale spodziewałem się czegoś znacznie lepszego - może z nowymi manetkani XT jest dużo lepiej? Po prostu działa i już, czasem tylko pojawiają się problemy z zrzuceniem łańcucha na 11T - ostatecznie okazało się, że problemem była zacierająca się manetka.
Exage 400LX
Fajna przerzutka wykonana z dobrych materiałów, o dość niecodzinnej konstrukcji tzn. linka mocowana jest do dodatkowego ramienia. Z manetkami własnej grupy działa bez zarzutu, ale już np. z DX-em nie da się poprawnie wyregulować w całym zakresie.
Suntour - ten wyższy model około 80zł
Po urwaniu DXa z braku finansów założyłem coś takiego i bardzo tego żałowałem - nadaje się tylko do niedzielnych wycieczek po podmiejskich parkach. Pomimo konstrukcji bardzo podobnej do starego Shimano i wykonania w całości z alu i stali jest słaba, momentalnie łapie luzy. Jak jest sucho to jeszcze jako tako pracuje, ale w błocie/śniegu zaczyna żyć własnym życiem. W końcowym etapie użytkowania wózek wychylał się o 2.5cm na boki, naciąg łańcucha był znikomy, a ostatecznie, w czasie jazdy, wózek wysunął się z korpusu przerzutki. Był zamocowany tylko na kulce osadzonej w źle wyprofilowanym nacięciu i przy bardzo silnym napięciu łańcucha to połączenie puściło - wytrzymała nie całe pół roku!!!
Mechanizm korbowy, środki suportu
Deore DX 92r.
Korba mocowana na kwadrat z koronkami 46-36-26 alu mocowanymi na tzw. Standard 5. Bardzo dobry produkt, niestety koronki nie są wieczne, a obecnie jest problem z kupieniem zębatek o takim systemie mocowania - oczywiście pomijam XTRy itp. bo za cenę jednej koronki można kupić nowe całkiem porządne korby. Co ciekawe miałem korby XT także z 92r. i takim samym zakresem koronek - poza minimalnie niższą wagą innych różnic nie było.
Exage 400LX
48-38-28 Biopace - koronki niestety stalowe, ale za to 48 połączone z 11 daje niezłego kopa. Nie zauważyłem dużych, łatwo wyczuwalnych różnic między koronkami tradycyjnymi, a biopace - jeździ się normalnie.
Suporty
Mam dosyć niemiłe doświadczenia z ośkami Shimano, natomiast dość długo jeżdźę na czeskiej produkcji wykonanej na łożyskach maszynowych - jest tania, a bardzo wytrzymała.
Amortyzator Dobra rzecz, ale lepiej zainwestować od razu więcej w coś lepszego, niż później kombinować z usprawnieniami, co poznałem na własnym przykładzie -
RST Gila AET w środku elastomery+sprężyna i tłumik powietrzny Tornado.
Mój sposób na RST :
1. KONIECZNIE dokładnie usuwamy fabryczny smar,
2. przycinamy o około 1/3 czarne elastomery (te w sprężynie),
3. wewnętrzne ślizgi obficie smarujemy olejem syntetycznym/mineralnym (ew. wazeliną techniczną),
4. w rowki smarownicze ładujemy sporo najtańszego smaru do łożysk zmieszanego z olejem lub wazeliną (zależy czego użyliśmy do ślizgów),
5. całość składamy, czyścimy z resztek smaru i pod uszczelki wpuszczamy po kilka kropel oleju (do tego doskonale nadaje się strzykawka z grubą igłą),
6. na bardzo długie i pyliste trasy dobrze jest wozić w strzykawce trochę oleju i co jakiś czas (30-40km) wlać parę kropel pod uszczelki.
Co kupujemy (starcza na dziesiątki smarowań amora, pedałów, osi itp.) :
smar do łożysk - puszka 1l około 12 zł (sklepy z art. motoryzacyjnymi)
olej syntet./mineralny - ja stosuje Vexol Special (olej do łańcuchów pilarek)
1l - około 10 zł (wszystkie hipermarkety, sklepy ogrodnicze, stacje benzynowe)
I jak to pracuje - przez pierwsze 100 - 150km jak najlepsze SIDy, Bombery itp. później trochę gorzej, ale i tak o niebo lepiej od firmowego smarowania.
Całość operacji powtarzamy najpóźniej po 350 - 400km
Mój sposób na RST - part II :
Tak było przez pierwszy rok użytkowania, lecz kiedy w czasie objazdu trasy maratonu w Olsztynie zatarłem amorka, stwierdziłam że coś trzeba z tym zrobić.
Kupiłem drugi tłumik powietrzny Tornado (ten z regulowanym tłumieniem) i zamontowałem go w lewej goleni zastępując sprężynę i elastomety. Całość porządnie wyczyściłem, skręciłem dolne śruby i zalałem Hipolem (olej do przekładni mechanicznych). Tym oto sposobem stałem się średnio szczęśliwym posiadaczem RST powietrzno-olejowego
Później należało sporo poeksperymentować z regulacją tłumienia, ciśnieniem w każdym z tłumików, ilością wlewanego oleju (także jego rodzajem - Vexol nie był najlepszy).
Ostatecznie całość chodzi bardzo dobrze, odpada cotygodniowe rozbieranie i smarowanie całego amora. Golenie są stale smarowane, a olej stanowi dodatkowe medium tłumiące. Jedynym minusem są niewielkie wycieki oleju w czasie jazdy w ciężkim terenie, ale wystarczy zmienić górne uszczelki na nowe i problemu nie będzie - po oczach nie chlapie.
Reszta - obręcz, kasety, SPD itp.
Obręcze
koniecznie oczkowane, polecam Mavic-a, ew. nowe Vuelty ale zdarza się że nie współpracują dobrze z klockami hamulcowymi np. Vuelta Tempest
Kaseta
Ponieważ dalej jeżdżę na 3x7 mam problem z kupnem dobrej i stosunkowo taniej kasety. Dodatkowym warunkiem jest zakres - koniecznie 11 do 28 lub 30 i obecnie ogólnodostepny jest właściwie tylko Sunrace i stary STX. Ta druga sprawdza się bardzo dobrze - z reguły wytrzymuje max 15 tyś km, czyli półtora roku. Sunrace jest ciężki, źle wchodzą "biegi" i jest wykonany z byle jakiego materiału. Co ciekawe miałem dwie kasety tej firmy i pierwsza (założona dawno temu) wytrzymała tyle co STX, natomiast drugą musiałem zmienić po 6 w większości suchych miesiącach.
Łąńcuch
Tylko i wyłącznie Sedis/SACHS PC (teraz to chyba SRAM) + genialna zapinka Powerlink
Pedały SPD
rzecz wręcz niezbędna, znacznie poprawia dynamikę i efektywność pedałowania, oraz zwiększa kontrolę nad rowerem, łatwiej przeskakiwać przez przeszkody. Po kilku latach intensywnej jazdy w SPD wyjazd na rowerze ze zwykłymi platformami jest koszmarem - praktycznie uczysz się od nowa kontrolować rower.
Bidon, pompka, zapasowa dętka i podstawowe klucze - wiadomo, bez tego ani rusz.
Opony
Specjalnie wyodrębniłem ten dział, ponieważ przez sporą grupę ludzi temat jest niesłusznie pomijany. Zakładając, że mamy dobrze dobraną ramę itd., od opon zależy czy będziemy mile wspominać wyjazd. Zaraz, spokojnie, nie popadajmy w przesadę - nie chodzi o zmianę opon przed każdym wyjazdem, a o rzeczy następujące:
dobierz rodzaj opon do specyfiki terenu, w którym jeździsz zazwyczaj,
jednocześnie weź pod uwagę własny styl jazdy,
dobrze mieć zestaw na "porę suchą" i na zimę.
A teraz jak to wygląda w specyficznych warunkach jurajskich:
Jeżeli jeździsz głównie na długich trasach to znakomicie sprawdzą się opony dwukierunkowe o bieżniku klockowym np.: Panaracer Fire, IRC Trial Winner. Mają stosunkowo małe opory toczenia na drogach utwardzonych, dobrze spisują się w trudnym terenie, a przede wszystkim zachowują się wręcz idealnie na piasku, czyli podłożu dominującym na znacznej części Jury. Niestety jest także pewien minus (szczególnie w przypadku IRC) - przed wjechaniem na asfalt lepiej sprawdź czy pomiędzy klockami bieżnika nie ma ostrych kamyków. Jest to odczuwalne głównie na wschodnich obrzeżach Jury, gdzie obecnie wiele dróg utwardzono grysem dolomitowym, lub żużlem, w którym są często kawałki szkła i innych ostrych śmieci.
Uwaga :
opony o gęstym, głębokim bieżniku źle oczyszczają się z błota i śniegu, co utrudnia jazdę i znacznie zmniejsza bezpieczeństwo.
Jeśli jesteś zwolennikiem jazdy na azymut, przykładowo po Paśmie Smoleńsko - Niegowonickim to wybierz zestaw z opony prowadzącej i napędowej. Używałem kombinacji: kierunkowa Panaracer DartMagic, napędowa IRC Phiranha Pro R; - bardzo dobre właściwości trakcyjne w terenie, mimo agresywnej jazdy pełna kontrola nad jej torem; do póki bieżnik nie był zużyty na piasku nie było najgorzej; na asfalcie tył kiepsko, przód zadziwiająco dobrze, ale oczywiście nie są to opony szosowe i zostały zaprojektowane do innych celów. Jest to jednocześnie bardzo dobry zestaw na zimę i większe błoto.
Nie polecam natomiast produktów MAXXISa - kuleją na mokrych trawersach, a wręcz przestrzegam przed wersjami ekonomicznymi np. C-1160. Jedyną ich zaletą, poza ceną oczywiście

jest spora odporność na zużycie, ale wystarczy lekko zniszczyć bieżnik i o bardziej ambitnej jeździe trzeba zapomnieć, a dodatkowo przednia wyjątkowo łatwo gubi/wypada z toru jazdy.
Ostatnio użytkuję zestaw złożony z dwóch raczej dwukierunkowych/uniwersalnych opon - jako napędowa dobrze spisuje się Ritchey Z-MAX jednak duże błotko to nie warunki dla tej oponki, a przód to strasznie chlapiąca Schwalbe Jimmy - rewelacja!
Jednak nie polecam zestawu kierunek/napęd dla początkujących i słabszych rowerzystów - opona kierunkowa w lodowej, czy piaszczystej koleinie, przy braku doświadczenia i większej prędkości to często początek przejażdżki na oddział chirurgii urazowej.
Typowe opony semi-slick
(z wyjątkiem opon o bieżniku zbliżonym do Mach SK):
1. nawet po małym deszczu koło napędowe traci przyczepność,
2. straszliwie grzęzną w piasku,
3. mimo nowych technologii, materiałów itd. są bardziej podatne na przebicia
Ich dobre parametry trakcyjne na drogach utwardzonych, nie niwelują powyższych wad i na Wyżynie ten typ się nie sprawdza (jeździłem na Ritchey SpeedMax), wyjatkiem są tereny na których dominuje less, ale tylko jak jest sucho.
Więcej o oponach w artykule Darka z Bikera -
http://biker.jurapolska.com/index.php?co=4
Smarowanie
Ze względu na wszechobecny na Jurze piasek i pył, bardzo ważne jest dobranie odpowiedniego smaru do łańcucha.:
- w sezonie "suchym" najlepiej spisał się Finish Line Teflon - właściwie dozowany całkowicie wycisza napęd i co najważniejsze łańcuch jest mało podatny na "łapanie" piasku, jednak smarowanie konieczne jest po każdym dłuższym wyjeździe
- na sezon jesienno - zimowy polecam gęsty, wodoodporny smar Rolhoff-a
Smarowanie łańcucha (smar Rolhoff-a) :
1. dokładnie np. benzyną ekstrakcyjną czyścimy CAŁY zespół napędowy,
2. po odparowaniu ben. przecieramy całość szmatką zwracająć szczególną uwagę na ogniwa łańcucha i nanosimy smar - po kropli na każdy sworzeń,
3. po kilkunastu minutach kręcimy pare razy korbami do przodu, w tył i zostawiamy rower w spokoju na kilkanaście godzin np. na noc,
4. rano z łańcucha i zębatek dokładnie czystą, bawełnianą szmatką (może być LEKKO! zwilżona benzyną ekstr.) zbieramy cały nadmiar smaru tak żeby napęd był suchy,
5. Po pierwszym wyjeździe (a nawet w jego trakcie) warto przetrzeć jeszcze raz łańcuch szmatką
6. po takim smarowaniu mamy spokój na 200 - 300km (zależy od pogody i jakości wykonania powyższych czynności).
Jeżeli wszystko zrobimy starannie efekt będzie jak po zastowaniu Finish Line, a spokojnie wystarczy na trzy długie trasy
W zimę i po jeździe w dużym błocie czyścimy i smarujemy napęd (a w zasadzie cały rower) ZAWSZE zaraz po powrocie do domu.
A przy okazji zachęcam osoby dużo jeżdzące do eksperymentów z różnymi smarowidłami technicznymi - np. w lecie Hipol (olej do przekładni mechanicznych Orlenu) bezproblemowo zastępuje uznane smary do łańcuchów. Rozmyślania na temat szybszego zużywania się podzespołów są, wg mnie, bezcelowe ponieważ w przypadku intensywnej jazdy i tak często wymieniamy większość elementów zespołu napędowego, więc tydzień w tą czy w tą..., a oszczędności znaczne.