Teraz jest 07 maja 2025, 03:29




Utworz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 20 lip 2007, 23:30 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 mar 2006, 19:56
Posty: 430
Lokalizacja: Zawiercie
Środa wieczór. Siedzę w domu i tępym wzrokiem gapię się w telewizor. Prognoza pogody nijaka - będzie lało albo wiało. Niewesoło. A wszystko przygotowane - szpej odchudzony do granic możliwości i świeżo wyregulowany rower. Cel - Beskid Żywiecki i Mały. W piątek po południu jestem zaproszony na weekend do znajomych. Domek w Tresnej, tuż nad jeziorem Żywieckim. Żyć, nie umierać. Ale na odpoczynek trzeba zasłużyć. Dlatego najpierw mam zamiar się porządnie wymęczyć w górach. Raz kozie śmierć, jadę.

Wczesnym rankiem tłukę się dwoma osobowymi do Wisły. Przez większość trasy pięknie świeci słoneczko, a w Wiśle... Chmury, zimno i szaro. Konsumuję trzy banany, dumam chwilę nad mapą i ruszam żółtym szlakiem na Trzy Kopce. Podjazd jest długi, mokry i, co specjalną niespodzianką nie jest, cały czas prowadzi pod górkę ;) Później zaczyna robić się miło - Smerekowiec, Jawierzny. Trasa wije się to lasem, to łąką, troszkę w górę, troszkę w dół. Kałuż cała masa, po kilku pierwszych kąpielach i tak jestem cały w błocie, więc kolejne zaliczam z dzikimi okrzykami radości. Dalej czeka klasyczny podjazd na Przełęcz Salmopolską. Błoto i kamienie skutecznie uprzykrzają jazdę - cóż, ciągnę z buta. Tuż przed przełęczą w lewo odbija leśny trakt pozostały po wyrębie lasu. Lekkie błotko, ostro w dół - nie sposób się oprzeć. W dół!

Błoto chlapie na lewo i prawo, w zakręty wchodzę ze zgrabnym poźlizgiem. W pewnym momencie z krzaków po prawej wypada dorodna łania i biegnie wzdłuż ścieżki. Żyłka rywalizacji bierze górę nad zachwytem i zaczynam dokręcać, żeby nie dać się wyprzedzić. Przez kilkaset metrów to ja jestem na prowadzeniu, to parzystokopytna (bo ma 4 nogi, nie?). Po chwili cwane stworzenie ścina przede mną zakręt i znika w krzakach po drugiej stronie. Tak bezczelnie oszustwo i pogwałcenie zasad sportowych na chwilę odbiera mi głos.

Zaczyna padać, góry zaczynają oddychać... Wszędzie dookoła mgła, krople bębnią o liście. Szlak zupełnie pusty. Atmosfera jedyna w swoim rodzaju, kto raz to widział, nigdy nie zapomni. Zakosami zjeżdżam w dół, ślisko piekielnie. W końcu czuję pod kołami coś twardego - betonowe płyty. Można się rozluźnić i puścić klamki. Cały mokry zjeżdżam do Brennej. Deszcz przechodzi w ulewę, więc przystaję w pierwszym napotkanym zajeździe, z którego dodatkowo płynie skoczna muzyczka. Wchodzę pod dach i... Wita mnie około 50 par zdziwionych oczu grupy emerytów. Babcie patrzą na mnie z pożałowaniem, dziadkowie z zadumą kręcą głowami. Grzecznie się kłaniam i znikam w środku. Przy wejściu lustro - potwór z bagien to przy mnie pluszowa maskotka. Zamawiam herbatę i wychodzę na werandę suszyć rzeczy. Po chwili skoczna muzyczka z płyty ucicha, a któraś ze starszych pań zajmuje miejsce przy stojącym w kącie keyboardzie Casio. Przez następne 15 minut jestem widzem szalenie interesującego koncertu - pikające Casio, 50 tenorów i tenorek oraz wszystkie pieśni ludowe, jakie znam. Buena Vista Social Club w rodzimej wersji :)

W międzyczasie przestaje padać. Z niekłamanym żalem opuszczam wesołe towarzystwo i ruszam dalej. W centrum Brennej odnajduję zielony szlak i z werwą rozpoczynam zdobywanie Błatni. Po kilkuset metrach mój zapał zostaje ostudzony przez deszcz, duże kamienie i ciut za duże nachylenie. Cóż robić, daję z buta. Na wysokości Szarówki Matka Natura postanawia mnie sponiewierać totalnie. Deszcz przechodzi w ulewę, a ulewa w potop. Siadam na kamieniu pod drzewem i obserwuję ściany wody lejące się z nieba. Wkrótce ścieżka zamienia się w mały, ale rwący potok - wody jest na oko po kostki, brakuje tylko wyskakujących pstrągów.

Czas zaczyna mi się dłużyć, a na plecy kapać woda. Przypominam sobie o mini-karimacie przytroczonej do plecaka. Robię z niej prymitywną pelerynę i siedzę jak garbaty na rozstajach. Leje, leje, leje, leje troszkę mniej... Nie ma co siedzieć, bo wilka dostanę. Zwijam karimatę, wpinam się w bloki i ruszam pod górkę. Chwila odpoczynku zrobiła swoje, dzielnie młynkuję po błocie. W końcu w oddali majaczy schronisko na Błatni. Dziarsko puszczam się w dół po zielonej trawce. Kilkaset metrów dalej okazuje się, że druga nazwa szczytu jest bardzo adekwatna do rzeczywistości - Błotny. Z głośnym cmoknięciem opony nikną w głębokim błocie. Na szczęście gdzieś poniżej jest twardy grunt i ze względnie czystymi butami dojeżdżam pod schronisko.

Pustki. Cisza, spokój. Rozpogadza się. Gdzieś za chmurami widać zarysy słońca. Kilka fotek i dalej. Po minucie znowu postój - widok ze szczytu jest zbyt piękny, żeby przejechać obojętnie. Mgły powoli podnoszą się z lasów gdzieś w dole. Dookoła pustka, od kilku godzin nikogo nie widziałem. Powierzchnie pachnie świeżością i wolnością. Kwintesencja górskiej jazdy! Dalej, dalej! Stołów - trochę z buta, trochę z korby. Stok Szyndzielni, Trzy Kopce (inne). W końcu charakterystyczna kopa Klimczoka. Jest wczesny wieczór, przedłużę jeszcze ten dzień. Odbijam żółtym na Szyndzielnię. Kilometr zjazdu po kamieniach - rower tańczy jak zwariowany, ja tylko pilnuję, żeby nie wylecieć ze ścieżki. Kiedy mam wrażenie, że zaraz odpadną mi ręce, widzę przed sobą schronisko. Pod względem klimatu bardzo przypomina mi to na Turbaczu - też kolosalne, dostojne, ukryte w lesie.

Pakuję się do środka. Stary goprowiec w recepcji na mój widok parska śmiechem i każe iść najpierw do kuchni coś zjeść. Posłusznie dreptam na piętro i pakuję się do jadalni. Już w progu widzę błagalne miny dwóch dziewczyn ze szczotkami. Rzut oka na moje buty i rozumiem bez słów. Na bosaka siadam przy stoliku i czekam na ciepły bigosik. Po konsumpcji wracam do recepcji gdzie promocyjnie dostaję wygodny pokoik po niższej cenie :) Rozwieszam wszystkie mokre rzeczy na wszelkich możliwych sprzętach w pokoju i zasuwam pod prysznic. A tam luksus - płytki, ciepła woda. Czysty i pachnący kręcę się trochę po pustym schronisku i okolicach, oglądam zachód słońca, a w końcu padam jak kłoda na łóżko i zasypiam.

O 6 rano budzi mnie słońce. Budzę kucharki w kuchni, wcinam jajecznicę i ruszam na szlak. A szlak klasyczny :) Kilka kilometrów szalonego zjazdu nartostradą z Szyndzielni. Wymarzony początek dnia! Przebijam się przez rogatki Bielska-Białej i zaczynam podjazd czerwonym na Łysą Przełęcz. Chwila odpoczynku, rozmowa z grzybiarzem (grzybów nie ma) i odbijam żółtym na Magurkę. Błąd. Szlak prawie całkowicie nieprzejezdny - kamienie i głazy. Cóż robić, ciągnę z buta. Za to od Magurki szlak-marzenie. Górska ścieżka wije się między choinkami, z pieśnią na ustach zaliczam kolejne singletracki. Chwilę podziwiam widok z Czupela (Czupla?). W pewnym momencie zatrzymuję się nad wyjątkowo stromym i kamienistym zjazdem. Dumam chwilę, co robić. Zdrowy rozsądek nakazywałby pociągnąć ten kawałek z buta, ale euforia robi swoje - tyle mi się nic nie stało to i na samym końcu los nie będzie złośliwy. A może jednak...?

Nie przejeżdżam nawet 5 metrów kiedy przednie koło boksuje na kamieniu i blokuje się w jakiejś dziurze. Robię klasyczną stójkę i przez chwilę obserwuję świat z dziwnej perspektywy. Przez głowę przelatuje mi myśl, że byłoby z tego świetne zdjęcie. Niestety, zanim zdążyłem wyciągnąć aparat grawitacja robi swoje i przelatuję nad kierownicą. Klasyczne OTB. Leżę z twarzą w błocie i wyrzucam sobie głupotę. Rzut oka na rower - cały. Czas zbadać siebie. Lewe ramię poobdzierane, trochę krwi. Więcej strat nie czuję, także nie jest źle. Dalsze kilkaset metrów grzecznie schodzę. Dopiero w okolicach Suchego Wierchu wpinam się w bloki i tańcząc po kamieniach docieram do Czernichowa. Na tamie w Tresnej czekają znajomi. Śmieją się tylko przez 5 minut ;)

GALERIA

_________________
v3rt.pl


Ostatnio edytowano 17 lut 2008, 18:45 przez v3rt, łącznie edytowano 1 raz

Gora
 Zobacz profil WWW  
 
PostNapisane: 22 lip 2007, 06:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 08 lut 2005, 20:09
Posty: 197
Lokalizacja: Zawiercie
...faktycznie mogłeś zetrzeć klocki :P. Lubie te mini opowiadanka, aż jeżdzić sie chce (w błocie też)


Gora
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 10 lut 2008, 21:25 
v3rt napisał(a):
Chwila odpoczynku, rozmowa z grzybiarzem (grzybów nie ma) i odbijam żółtym na Magurkę. Błąd. Szlak prawie całkowicie nieprzejezdny - kamienie i głazy. Cóż robić, ciągnę z buta. Za to od Magurki szlak-marzenie. Górska ścieżka wije się między choinkami, z pieśnią na ustach zaliczam kolejne singletracki. Chwilę podziwiam widok z Czupela (Czupla?). W pewnym momencie zatrzymuję się nad wyjątkowo stromym i kamienistym zjazdem. Dumam chwilę, co robić. Zdrowy rozsądek nakazywałby pociągnąć ten kawałek z buta, ale euforia robi swoje - tyle mi się nic nie stało to i na samym końcu los nie będzie złośliwy. A może jednak...?

GALERIA


Którym szlakiem zjeżdzałeś z Magurki czy Czupla w końcu?
pzdr
rafał


Gora
  
 
PostNapisane: 17 lut 2008, 18:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 mar 2006, 19:56
Posty: 430
Lokalizacja: Zawiercie
RafałSC napisał(a):
v3rt napisał(a):
Chwila odpoczynku, rozmowa z grzybiarzem (grzybów nie ma) i odbijam żółtym na Magurkę. Błąd. Szlak prawie całkowicie nieprzejezdny - kamienie i głazy. Cóż robić, ciągnę z buta. Za to od Magurki szlak-marzenie. Górska ścieżka wije się między choinkami, z pieśnią na ustach zaliczam kolejne singletracki. Chwilę podziwiam widok z Czupela (Czupla?). W pewnym momencie zatrzymuję się nad wyjątkowo stromym i kamienistym zjazdem. Dumam chwilę, co robić. Zdrowy rozsądek nakazywałby pociągnąć ten kawałek z buta, ale euforia robi swoje - tyle mi się nic nie stało to i na samym końcu los nie będzie złośliwy. A może jednak...?

GALERIA


Którym szlakiem zjeżdzałeś z Magurki czy Czupla w końcu?
pzdr
rafał

Z Magurki niebieskim przez Czupel do Czernichowa.

_________________
v3rt.pl


Gora
 Zobacz profil WWW  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utworz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 

Teraz jest 07 maja 2025, 03:29


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkownikow i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątkow
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postow
Nie możesz usuwać swoich postow
Nie możesz dodawać załącznikow

Szukaj:
cron

Informujemy, iż forumjurajskie.pl w celu zapewnienia pełnej funkcjonalności używa pliki cookies.
Więcej informacji na ten temat w linku: Polityka prywatności

Wydawnictwo

Kajakiem

Sklep Arsenał

Jura Paintball Silesia

JuraInfo.pl - noclegi na Jurze


ForumJurajskie.pl służy pogłębianiu wiedzy o Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, oraz okolicznych regionach m.in. Obniżeniu Górnej Warty, Jurze Wieluńskiej, Progu Lelowskim, itd.
Poruszane jest tu całe spektrum zagadnień związanych z historią, etnografią, kulturą, środowiskiem przyrodniczym, oraz turystyką i krajoznawstwem obszaru Jury Polskiej.
Możesz zaprezentować jurajskie zdjęcia, zapytać o bazę noclegową, wybrać najciekawszą trasę wycieczki, czy też dowiedzieć się o mniej znanych miejscach.

Właściciel ForumJurajskie.pl / JuraPolska nie bierze odpowiedzialności za treści zamieszczane na forum przez użytkowników,
jednocześnie zastrzega sobie prawo do usunięcia wpisów naruszających zapisy regulaminu forum.
Kontakt z administratorem forum - zobacz tutaj.



Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL