Jurajskie Forum Dyskusyjne http://forumjurajskie.pl/ |
|
Dzień z życia bikera .... http://forumjurajskie.pl/viewtopic.php?f=11&t=516 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Jacek Machulec [ 25 mar 2006, 20:05 ] |
Tytuł: | Dzień z życia bikera .... |
Cytuj: Wstajesz rano pełen sił i optymizmu na resztę dnia. Idziesz do kuchni mijając przedpokój gdzie czeka na ciebie lśniący, naoliwiony, gotowy do jazdy rower. Przeżyliście razem dużo, to prawie twój...przyjaciel. Połykasz w pośpiechu coś na kształt śniadania, pijesz więcej niż zwykle, bo starczy na dłużej. Zakładasz dziwne dla świata ludzi ciuchy i jeszcze dziwniejsze buty. Lejesz płyn do bidonu, zabierasz ohydnie słodki batonik, okulary i wychodzisz by zdżyć na zbiórkę.
Tam już czekają podobni do ciebie jak z innego świata bikerzy. Witasz się, ale jednocześnie szacujesz siły "może nie będzie tak źle" myślisz sobie. Wypełniasz czas wymieniając poglądy, czekacie na ostatnich maruderów. Nagle ktoś daje sygnał do startu i zaczyna się. Najpierw spokojnie można powiedzieć ociężale, ale ciebie to nie zwiedzie oni tylko chcą uśpić twoją czujność, by uderzyć w najmniej spodziewanym momencie. I stało się ruszyli, a ty próbujesz dotrzymać tempa. Na początku to dość proste, przed oczami śmigają drzewa, kałuże pokonujesz prawie w locie, nie ma czasu na myślenie, nie ma czasu nawet na oddychanie. Krajobrazy zlewają się w jednolitą plamę - pooglądać to sobie możesz w telewizji. Po jakimś czasie czujesz, że mięśnie już tak dłużej nie pociągną, pulsują jakby chciały rozerwać ci skórę. Peleton znika za horyzontem, ostatni łyk z bidonu i susza (Boże gdzie jest najbliższy sklep, knajpa, cokolwiek bym nie musiał już dalej jechać i mógł normalnie coś zjeść i się napić). Gonisz dalej licząc na to, że inni też są w podobnym stanie i zarządzą postój. Udało się zjeżdżacie do wiejskiej knajpy, na szczęście jest woda mineralna i czekolada. Napełniasz bidon, zajadasz słodycze i przysłuchujesz się ciekawym opowieściom z cyklu: co jest lepsze aluminium czy stal, shimano czy sram? Chętnych do polemiki nigdy nie brakuje, w końcu rower to prawie całe wasze życie. Ale, ale - PRAWIE. Osłabiają cię takie rozmowy, to ma być przyjemność, a oni skaczą sobie do oczu - o co chodzi?. Wymieniasz porozumiewawcze, ukradkowe spojrzenia z kimś kto myśli jak ty i mówisz sobie śmiejąc się w duchu: "co oni pieprzą?.." Ktoś jednak przerywa tą beznadzieję i rzuca - "jedziemy !". I znowu jest normalnie, kręcisz choć od dawna świeci ci się rezerwa. Na szczęście już wracacie, a ty załapałeś się do środka stawki i ledwie żywy wracasz do domu. Wypowiadasz zwyczajowo: "do następnego razu", jednocześnie myśląc: "nigdy, przenigdy więcej". Zajadasz obiad w przepoconym ubranku kolarskim, bo nie masz nawet siły się rozebrać. Po chwili czujesz jak wszystko wraca do normy i coś dziwnego zaczyna dziać się z twoim umysłem. Wspominasz jak pomimo przeciwności było fajnie. Brakuje ci piachu i potu w oczach, brakuje niesamowitego uczucia jakiego doznaje się podczas szybkiego zjazdu, brakuje rywalizacji i głupich pogaduszek. Ktoś z boku by powiedział: "ale stary to się nazywa masochizm", a ty na to: "no co ty, to nie oto chodzi, nie wiesz jak to jest". Jak już całkowicie odzyskasz władzę nad kończynami zaczynasz przechadzać się po domu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Myślisz tylko o jednym - kiedy znowu sobie pojeżdżę? Gall Anonim Powyżej słynny artykuł z pewnej znanej strony. Chciałem go od dawna skomentować ale w końcu postanowiłem go przepisać jakby z innego punktu widzenia. Wyszło coś takiego : Wstaje rano pełen sił i pomyślał sobie że dzisiaj pojeździ na rowerze. Idzie do kuchni i mija lśniący, naoliwiony i nie do końca sprawny rower. To podobno prawie jego przyjaciel. Je szybko byle co i pije więcej na zapas bo zapewne jest wielbłądem i mu starczy na dłużej. I napewno żołądek go nie rozboli. Zaklada dziwne ciuchy i podobno dziwne buty. Leje płyn do bidonu, zabiera batonik i okulary o zapasowej dętce, pompce i podstawowych narzędiach biedak zapomina. Wychodzi na zbiórke. Tam czekają inni bikerzy. Wita się i szacuje siły bo sie by chciał pościgać. Coś gada o pierdołach no ale czas jechać. Myśli że się usypia jego czujność wolnym tempem choć to na razie tylko rozgrzewka. No ale rozgrzewka się kończy i zaczyna się normalna jazda. Biedak prubuje dotrzymac tempa. Na razie świeży więc to proste. Przed oczami śmigają mu drzewa, kałuże pokonuje prawie w locie, nie ma czasu na myślenie, nie ma czasu nawet na oddychanie. Krajobrazy zlewają mu się w jednolitą plamę - pooglądać to sobie może w telewizji. Jednak szybko zarzyna się, mięśnie mu pulsują od zbyt twardego biegu. Czyżby 48 x 11 ? Peleton znika to osusza bidon. Czas jechać do knajpy. Tam akurat reszta urządziła sobie postój i dobrze się bawiąc rozmawia o kolarstwie, sprawach technicznych i wymienia się doświadczeniami. Niestety nie wie o czym oni mówią i wymieniając ukradkowe spojrzenia z drugim laikiem myśli sobie "co oni pieprzą". Wydaje mu się to beznadzieją. No ale czas jechać dalej i podobno jest normalnie choć mu się świeci rezerwa. Ledwie żywy wraca do domu. Wypowiada zwyczajowo: "do następnego razu" jednocześnie myśląc: "nigdy, przenigdy więcej". Zamiast się wykąpać zjada objad w przepoconych ciuchach. Nagle coś dziwnego zaczyna się dziać z jego umysłem. Czegoś mu brakuje. Piątej klepki ? Nie bo to masochista tylko mu nie ma kto tego powiedzieć. Myśli tylko o jednym - kiedy znowu ....... |
Autor: | Michał [ 26 mar 2006, 15:36 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Jacek Machulec napisał(a): Czyżby 48 x 11 ?
W/g mojej wiedzy autor tego tekstu od dawien dawna nie używał takich przełożeń, a czy kiedyś w zamierzchłej przeszłości tak jeździł tego nie wiem i mało mnie to ... A tak na marginesie czy brakuje Ci klimatu z dyskusji na starym forum, że wywlekasz tekst który zapewne był pokłosem http://jurapolska.com/for...&INDEXSTART=500 i całego późniejszego rozwinięcia ![]() |
Autor: | Jacek Machulec [ 26 mar 2006, 16:26 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Cytuj: W/g mojej wiedzy autor tego tekstu od dawien dawna nie używał takich przełożeń, a czy kiedyś w zamierzchłej przeszłości tak jeździł tego nie wiem i mało mnie to ...
A tak na marginesie czy brakuje Ci klimatu z dyskusji na starym forum, że wywlekasz tekst który zapewne był pokłosem http://jurapolska.com/for...&INDEXSTART=500 i całego późniejszego rozwinięcia ![]() Używałem podobnego w kolarce. 52 x 12. Bieg pościgowy z solidnej góry albo na finiszu też z góry. Prędkości 60 - 70 km/h. Też mnie to mało ..... ile to Ciebie ....... A tak na marginesie to faktycznie te 48 x 11 to przytyk do Ciebie bo nawet jeśli nie jesteś G. Anonimem to zatwierdziłeś ten tekst. Klimatu ze starego forum mi nie brakuje. Wywlokłem ten tekst tylko dlatego że on jeszcze istnieje. A nie powinien. ![]() A jeśli istnieje to dlaczego ma nie podlegać dyskusji ? |
Autor: | Darol [ 26 mar 2006, 16:35 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego ten tekst nie miałby istnieć. |
Autor: | Jacek Machulec [ 26 mar 2006, 16:53 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Darol napisał(a): Czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego ten tekst nie miałby istnieć.
A na przykład dlatego że rozmowy doświadczonych bikerów określa się słowami "pieprzą","beznadzieja" itp. Od siebię powiem że ktoś znalazł się tam gdzie niepowinien. Tylko że to nie jest powodem do obrażania innych i takiej publicznej oceny wspólnej jazdy bo niema to nic wspólnego z rzeczywistością. |
Autor: | Darol [ 26 mar 2006, 17:20 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Nie rozumiem, dlaczego to opowiadanko wywołuje takie emocje. Myślę, że mogło by się podpisać pod nim sporo bikerów. Nie dlatego, że użyto tam słów "pieprzą i beznadzieja". Tylko dlatego, że była to próba opowiedzenia o pasji, którą w tym przypadku jest rower. Łatwo dojść do takiego wniosku czytając choćby ostatni akapit. Dziwie się, że można potraktować ten tekst tak dosłownie i do tego personalnie. Przypominam sobie czasy szkoły podstawowej, kiedy na lekcjach języka polskiego mieliśmy problemy z interpretacją wierszy i odpowiedzią na fundamentalne pytanie ![]() |
Autor: | miki [ 26 mar 2006, 17:28 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
He, he widzę, że atmosfera robi sie coraz gęstsza;). Ciekawe co KTO KOMU tym razem. Zmienię może troszke temat. Korzystając z tego, że mój synek obudził mnie o 6 rano wybralem sie na objazd okolicznych wiosek. Traska wiodła przez Skarżyce, Żerkowice, Giebło, Pilicę, Ryczów, Podzamcze i do domu. Średnia nie za specjalna bo w okolicach 22 (proszę nie komentować;) ) Najbardziej podobało mi sie jednak to, że ptaki zaczynają już wesoło śpiewać to jest zdecydowanie na plus idzie ku lepszemu- wiosna;). Natomiast ku lepszemu nie idzie na asfaltach jeśli napiszę że są zaj.... dziurawe to będzie to najłagodniejsze określenie jakie mi przychodzi do głowy. |
Autor: | Michał [ 26 mar 2006, 18:46 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Faktycznie ptaszki w lesie śpiewały nieźle ![]() Dziś zgodnie z wczorajszym postanowieniem dalej próbowałem się rozruszać i asfaltowałem z Włod. do Zawiercia, dalej Myszków, Żarki, Kotowice, Włod. delikatne i spokojne 35km. |
Autor: | Jacek Machulec [ 28 mar 2006, 19:33 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Cytuj: była to próba opowiedzenia o pasji, którą w tym przypadku jest rower
W takim razie to nie mam pasji a w szczególności do rowera. Bikerem też już być niechce. Wole być rowerzystą. ![]() |
Autor: | Gość [ 28 mar 2006, 20:06 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Jacek Machulec napisał(a): Cytuj: była to próba opowiedzenia o pasji, którą w tym przypadku jest rower W takim razie to nie mam pasji a w szczególności do rowera. Bikerem też już być niechce. Wole być rowerzystą. ![]() eeee, przestań ... niepotrzebne nikomu wstawki....... |
Autor: | Gość [ 30 mar 2006, 19:54 ] |
Tytuł: | Re: Dzień z życia bikera .... |
Jacku M, traktujesz rower zbyt poważnie... ![]() |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |