zboczeniec

Dobra już nie świruj
Skupmy się już teraz lepiej na tym, gdzie jest ta skałka. Teraz to już sam jestem tego ciekawy.

przecież już napisano

W związku z tą dziurą to warto przy opisach tej jaskini podawać cytat z
http://www.sktj.pl/epimenides/jura/szpat_p.html

"W sierpniu 1987 do dolnej studni wpadł i poniósł śmierć na miejscu uczestnik grzybobrania z Katowic. 28 września 1998 podczas zajęć kursowych z krawędzi pochylni spadł kursant ponosząc śmierć na miejscu pomimo szybkiej próby reanimacji poczynionej przez znajdującego się na dnie instruktora i pozostałych kursantów. 21 listopada 1998 z tego samego miejsca do studni wpadł 26-letni Niemiec. Mimo reanimacji przeprowadzonej na miejscu zmarł na skutek poniesionych obrażeń. W nocy z 29 na 30 czerwca w niejasnych (alkoholowych) okolicznościach na dno jaskini spadła dziewczyna pozostawiona na całą noc (!) na półce nad studnią przez kolegów."

Podobno była jeszcze 5 ofiara.

O kurcze to całkiem "miła" ta jaskinia

_________________
"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" - ks. Jan Twardowski

Pozdrawia Goździk
http://picasaweb.google.com/Gozdziki/Zamki
http://www.bikebrother.com/biker/mariusz123

Bo tam są dwa otwory po obu stronach "kładki" stropowej. Człowiek chce się oddalić od jednego otworu i wpada w drugi... koszmar.

Parę lat temu miałem więcej szczęścia niż ten grzybiarz. Wybrałem się ze znajomymi do Podlesic i na Zborów. Odkrywałem dopiero Jurę i o tej jaskini nie miałem pojęcia, a były to wczesne lata 90. Po obejściu Zborów trafiliśmy do Jaskini Głebokiej gdzie się mocno podjaraliśmy dziurami, spodkaliśmy tam jakiegoś pana który zaproponował nam my poszukać jaskiń po drugiej stronie drogi w stronę Morska. Pełni wrażeń ruszyliśmy. Znaleźliśmy kilka małych norek i w końcu natrafiliśmy na coś dużego - była to właśnie Studnia szpatowców. Jednak wtedy nikt o tym nie wiedział i po tzn pochylni po ślizkim błotku zjechaliśmy niczym Małysz ze skoczni w dół. Nabrałem sporej prędkości i już nie mogłem się zatrzymać. Gdy zrobiło się już ciemno i zauważyłem że pochylnia się kończy oddałem skok i bez problemu trafiłem na pułkę między studniami. Za mną jechał mój kumpel i też skoczył. Początkowo nie wiedzieliśmy na czym stoimy po nie mieliśmy laterek, ale jak zaczeliśmy rzucać w ciemnie kamyczki, szybko zorientowaliśmy się że nie jest wesoło bo kamienie spadały i spadały. Niestety komórki wtedy nie istniały a jopru też chyba nie było. Jakoś cudem po mega ślizkich ścianach bez lin i żadnych umiejętności wdrapaliśmy się do wyjścia.

No i zepsuliście statystykę! Nie wstyd wam?

sandwich, schowaj sie...

A dlaczego?
Dodam, że trzeba o tej jaskini pisać i mówić, gdzie się da.
Sam byłem kiedyś takim kretynem, który nie znając jej zlazł nad te studnie.
A były to takie czasy, że mógłbym już śmierdzieć zanim by mnie znaleźli.

jurasik, mocna opowieść aż brzmi nieprawdopodobnie,szczególnie gdy przypominam sobie mój pierwszy zjazd do tej dziury, pochylnia dość stroma ale bez przesady, fakt, że z liną czuje się to inaczej, natomiast ścianka nad półką wydawała mi się wręcz lekko przewieszona i choć wtedy już sporo się wspinałem to miałem kłopot z powrotem, wyłażenie na przyrządach takie sobie bo tarły po skale a miękki podciąg to nie jest to , wyłażenie klasycznie też nieprzyjemne bo ślisko a ciemna przestrzeń z tyłu to co innego niż wyjście na czubek skały

po latach nie miałem żadnych problemów ale inna lina i oswojenie z dziurami trochę dają, tak czy inaczej wejście tam bez sprzętu i doświadczenia, bez pomocy kogoś obytego to masakra

ano tak było, i nic nie przesadiłem (są świadkowie).
Mam też inną opowieść jaskiniową równie dramatyczną. Z tą samą ekipą do w SS wybraliśmy się do Żabiej. Zjechaliśmy do niej na pożyczonej z budowy plecionej linie z pasami ze strażackimi. Eksploracja się udała choć lina trzeszczała. Nie było by wtym nic strasznego gdyby nie fakt że ta sama lina wróciła spowrotem na budowę i pękła przy wciąganiu kawałka drewna.

Ani Cię nie podziwiam, ani nie potępiam.
Jak sobie wspomnę, to robiłem podobne głupie rzeczy.

Na własne oczy widziałem, jak pijany, pożal się Boże, instruktor taternictwa jaskiniowego zjechał do Studniska w kluczu.... tyle, że był tylko w slipkach. Wyciągnęliśmy go sprawnie i podobno nawet mu nogę uratowali, choć była przetarta do kości. Głupota jest dość częstym zjawiskiem, choć bywa skutkiem zamroczenia.

Niestety ale to się zdarza nader często.

_________________
Pozdrawiam
Arek Klecz :: JuraTrek.eu