Odnośnie skręcania karku...
Siedziałem tam wczoraj godzinę z hakiem, ładny wieczór był. W pewnym momencie cudowna cisza została zakłócona jakimiś wyzwiskami i piskami. Rzut oka w dół - skrajem lasu przesuwa się kolorowy korowód. Samiec i 4 samice - wszyscy odstrzeleni jak na szaloną noc w Havanie. No ale coż, niech zwiedzają. Gdy mnie zauważyli chłopak rzucił coś, co sprawiło, że serce we mnie zamarło - "Wejdziemy tam gdzie on!". Zastanawiałem się, czy prewencyjnie dzwonić po GOPR czy jeszcze chwilkę poczekać, ale ukształtowanie terenu załatwiło sprawę za mnie - dziewczyny nie mogły pokonać pierwszego progu. Były w klapkach. W KLAPKACH. Próbowały na bosaka, ale po kilku metrach dały spokój. Oczywiście bez pisków i "kur*a!" się nie obyło. Chwała Bogu odstąpili od próby pokonania tej małej ścianki.
Fotki:
