Do Skały z Krakowa dojechałem autobusem firmy MBM, który z ul. Ogrodowej miał odjazd 9.20. Nie wiem tylko jak długo jeszcze to będzie aktualne, bo zaraz zacznie się rejon skrzyżowania ul. Pawiej z ul. Lubicz i busy zostaną odcięte od dojazdu do ul. Ogrodowej.
No więc... godz. 10.10. wysiadam z autobusu w Skale.


Na dno Doliny Prądnika zszedłem sobie taką oto spokojną boczną drogą, która biegnie równolegle do drogi głównej, a ściśle to poniżej niej.

Już prawie na dnie doliny. Z prawej znajduje się skałka o nazwie Pochylec, na której często trenują wspinacze skałkowi - niekwestionowana ozdoba Jury Krakowsko-Częstochowskiej.

Skrzyżowanie dróg na dnie doliny. Skieruję się na nim w prawo.

Tak wygląda początek marszu dnem Doliny Prądnika ku Pieskowej Skale...

...dalsza droga...

Na nasłonecznionej wapiennej skale rosły sobie takie oto drobniutkie żółte kwiatuszki.
Niestety nie mam pojęcia co to jest za roślinka...

Pod koniec drugiej godziny tuptania asfaltem oczom moim ukazała się Maczuga Herkulesa,
a za nią w tyle zamek w Pieskowej Skale.

Skręciłem w bok na leśną skałkę... Znalazłem tam taką oto zanokcicę skalną...
Bardzo lubię tą drobną paprotkę...

Raz jeszcze Maczuga Herkulesa oraz zamek w Pieskowej Skale w tle.

Maczuga Herkulesa z dalszej drogi ku zamkowi, czyli odwracając się i patrząc wstecz...

Zamek już bliżej...

Figura na skałce pod zamkiem.

Po niedługim i lekko męczącym podejściu zbliżam się do bramy wjazdowej na zamek.




Żeby tu wejść to już trzeba zakupić bilet...





Zwiedzanie części muzealnej już zakończone...
Teraz czas na smaczne II śniadanie (z plecaka, a nie z restauracji).


Już po wyjściu za bramę... Na terenie zamku spędziłem równą godzinę...


Moja dalsza droga wiedzie szlakiem rowerowym przez Wąwóz Babie Doły...
Cisza i spokój... Turystów brak... Drogę w pewnym momencie przebiegł mi lis...
A tak w ogóle to w ten wąwóz wstrzeliłem się z pewną trudnością...
Na pewno trzeba nieco wcześniej zachować wzmożoną uwagę...
Ja zapędziłem się zbyt daleko w stronę zabudować Sułoszowej i w rezultacie musiałem zawracać, chodzić komuś po prywatnej łące, etc...

To chyba dzika róża. Zdjęcie wykonane już na polach po wyjściu z wąwozu...

Krajobraz pól uprawnych między Pieskową Skałą, a Gotkowicami.
Trochę mi szkoda, że polne drogi zostały tu wyasfaltowane...
Rzekomo ku uciesze rowerzystów, którzy mają tu dobrze wyznakowane szlaki rowerowe.
Jednak... czy naprawdę rowerzyści cieszą się z tego asfaltu??

Zaczęły się Gotkowice. Same nowe domy!!!
...i nowe chodniki wybudowane za unijne pieniądze...

W końcu doszedłem do szosy Kraków-Olkusz...

Szosa Kraków-Olkusz, przystanek Gotkowice. Godzina 15.05.
Teoretycznie mógłbym już tutaj zaczekać na busa,
ale przeszedłem sobie jeszcze kilkaset metrów w kierunku Jerzmanowic...