Nie napisałem,że
"Słownik Geograficzny.." jest źródłem całkowicie wiarygodnym. Stwierdziłem jedynie,że informacje zawarte w
"Słowniku", znane niewątpliwie prof.Zimnemu, są spójne z jego ustaleniami.Każdy kto zaznajomi się z olbrzymia listą współpracowników terenowych autora
"Słownika" nie odrzuci "z marszu" zawartych w nim informacji zwłaszcza tych,które dotyczą wydarzeń bliskich publikacji dzieła. Ci ludzie byli bliżej tamtych wydarzeń niż my.Tomy dotyczące Poręby Mrzygłodzkiej i Mijaczowa wydane zostały w latach 1885-87 czyli za życia świadków co najmniej odbudowy pieca w roku 1857. Do ustalenia prawdy droga jest bardzo daleka o ile jej ustalenie jest w ogóle dzisiaj możliwe.Nie sądzę abyśmy natknęli się na żyjących świadków.Oprzeć się można jedynie na źródłach pisanych a z ich wiarygodnością jak sam piszesz różnie bywa. Nie podejmuje się jako amator określenia które z nich są wiarygodne a które nie. Zresztą nie jestem i nie będę zwolennikiem
"jedynej słusznej prawdy". Nie mam zamiaru odbierać chleba zawodowcom

Uważam po prostu,że każdy z nas ma prawo do swoich przemyśleń i do swoich opinii. Kto chce może się z nimi nie zgadzać, kto chce może z nich korzystać tak jak mu sie podoba. Dla mnie temat kuźnic działających w okolicy dzisiejszego Zawiercia jest interesujący z nieco innego powodu. W Oficjalnych źródłach czytam,że pierwsze ośrodki kuziennicze powstały w okolicach Częstochowy a stamtąd technologia powędrowała w górę Warty, w okolice Siewierza i dalej aż po Olkusz. Mamy więc
"jedyną słuszną prawdę", pisaną, opartą jak sądzę na źródłach a mnie intryguje czy tak właśnie przebiegał średniowieczny "przepływ hutniczej technologii" zwłaszcza tu na Jurze, między Melsztyńskimi, którzy mieli wówczas królewski przywilej na wydobywanie surowców, spowinowaconymi z nimi Toporczykami, Pilicą gdzie istniał lokalny ośrodek produkujący żelazo z rud łąkowych, będącym własnością Ottona z Pilczy Łańcutem,gdzie taka sama produkcja zagościła i "waszymi" kuźnicami z okolic Zawiercia w pewnym momencie stanowiącymi własność Pileckich.Gdzieś w tym wszystkim są jeszcze przybysze z Miśni, którzy roznieśli po Europie hutniczą technologię co ładnie współgra z niemieckim osadnikami zakładającymi Łańcut.Są Wołochowie, specjaliści w wydobyciu kopalin,którzy do Łańcuta przybyli z terenów dzisiejszych Węgier zanim o "zawierciańskich" kuźnicach wspomniały pisane źródła. Spory wkład w rozwój małoplskiego hutnictwa mieli przybysze z Czech a to znowu łączy się z morawskimi śladami w historii naszej okolicy i z Melsztyńskimi, którzy mieli posiadłości na szlaku biegnącym z południa w okolice Krakowa.To wszystko działo się niemal w jednym czasie. Nie można moim zdaniem wykluczyć, że w drugiej połowie XIV wieku pozostali na naszych terenach hutnicy podążający zza Odry w okolice Łańcuta, że dotarli tu również fachowcy z Moraw i to ci przybysze rozwinęli hutniczą wiedzę naszych przodków.Być może zainteresowanie, okolicami dzisiejszego Zawiercia zwłaszcza pochodzącej z Melsztyńskich Jadwigi z Pilczy nie było czysto przypadkowe a technologia wędrowała w dokładnie odwrotnym kierunku i tylko zachowane źródła prowadzą do błędnej interpretacji. Jest nad czym dumać
