Trasa w Zdzieszowicach, biorąc pod uwagę możliwości terenowe (tam jest tylko jedna góra - św. Anny właśnie) była bardzo atrakcyjna, szybka, ale chwilami było co robić na podjazdach. Całkowicie przejezdna, ani raz nie zszedłem z roweru. Jedyna jej wada to ta, że nawet na dystansie Mega robiło się dwie pętle, a na Giga chyba trzy, ale to wynika z ograniczonej ilości górek, wokół Zdzieszowic jest płasko jak na stole. Mimo to były single, troszkę błotnych zjazdów, kawałki asfaltu, najlepsza była końcówka - 5 km praktycznie z górki, fajna sprawa, bo podnosi adrenalinę, co pozwala przycisnąć i jeszcze kogoś dogonić. W przyszłym roku pojadę jeszcze raz, jeśli Zdzieszowice wejdą na stałe do kalendarza. Ogólnie trasa jak dla mnie była ciekawsza niż np. Tarnów. No i niedaleko, szybki dojazd autostradą.
Hmmm, klub - cały dowcip polega na tym, że chodzi o budżet. Stworzyć mniej lub bardziej formalną grupę to banalne (sam jeżdżę w takiej), ale co dalej? Ta zabawa (starty) dużo kosztuje: paliwo na dojazdy, utrzymanie roweru (4 dni Beskidy MTB Trophy to cztery komplety klocków hamulcowych, do wymiany wszystkie linki, nowe kółka do przerzutki, obydwie obręcze kół, nowe siodełko, rozbitego barku, który mnie nadal boli już nie doliczam), wpisowe, izotonik, żele, witaminy i inne suplementy, choćby glukozamina i BCAA, karnety na siłownię i basen, odpowiednie ubrania, (trzeba niestety zimą jeździć, żeby w ogóle nawiązać jakąś walkę)... Dlatego szukam sponsora, ale najpierw trzeba coś mieć, tzn. w miarę przyzwoity wynik. Dobrze byłoby wskoczyć na pudło...
|