Po latach przypomniałem sobie o miejscu do którego miałem wrócić i to wrócić kilkukrotnie, lecz za każdym razem coś plany krzyżowało. Zazwyczaj rower z którym ciężko tam chodzić i ograniczałem się tylko do przejazdów skrajem lub suchymi leśnymi drogami wyżej nad bagnami biegnącymi. Pojechałem trochę wbrew prognozom pogody, które z wyjątkiem najmniej wiarygodnej, wieściły spore deszcze. Niespodzianie sprawdziła się ta najbardziej optymistyczna i słońca było całkiem sporo, choć trochę też pokropiło i chmury po niebie ganiało. Wędrówka, a właściwie dzikie kluczenie po sosnowych lasach (nie ma z nich zdjęć), śródleśnych łąkach i bagienkach liczyła sobie gdzieś między 8 a 9km i kilka godzin trwała.
Teren, objęty jest obszarem Natura 2000 "Źródła Rajecznicy PLH240033" i częściowo rezerwatem przyrody Kępina, niesłychanie ciekawy przyrodniczo jest trudny, wymagający i na niedzielne spacery zdecydowanie się nie nadaje. Chyba że ograniczymy do spacerów sosnowym borem z olbrzymimi jagodowiskami a w sezonie ogromem grzybów. W drodze powrotnej zatrzymuję się jeszcze na chwileczkę nad Krztynią poniżej Pradeł.
Chętnie wrócę i chyba najpiękniej będzie
jak w 2014r. złotą jesienią :)
Fotki wymieszane z Samsunga GX10 i Fuji XF10, nie są umieszczone chronologicznie.
Parkuję na zazwyczaj tłocznym leśnym parkingu przy Grill Barze Polanka (DK78, miedzy Pstrągiem a Amazonką)
Dość szybko opuszczam aromatyczne sosnowe bory i zagłębiam się, dosłownie bo grząsko okrutnie, w łęgi gdzieś u źródeł Rajecznicy. Mimo iż las otaczający w sporej części sadzony był ręką człowieka czuć klimat dalszej części wędrówki.
Na bardziej suchych garbach/kępach kwitną całe łany zawilców, nieco przylaszczek też się trafia.
Dzięcioł czarny, szkoda że przez gałęzie.
Zaraz koło domu (Skałki Morskie i Rzędkowickie oraz Lasy Włodowickie) bytuje ich kilkanaście, często słychać ich bardzo charakterystyczne nawoływania, migają przelatując wśród drzew, lecz ująć je na zdjęciu zbyt łatwo nie jest. Znaczy wiem gdzie gniazdują, ale fotografia "z zasadzki" i niepokojenie dłuższą obecnością, nie pasuje mi kompletnie.
Druga z napotkanych podczas spaceru dziczych rodzinek spokojnie ryjąca w poszukiwaniu pożywienia.
Dorodna żmija zygzakowata wygrzewająca się na skraju młodnika, szkoda że ostrość uciekła.
Fotka powinna być chyba specjalnie z dedykacją dla Sandwicha ;)
Łuskiewnik różowy.
No i
creme de la creme - bobrza enklawa.
Na pierwszym planie piaszczysto-kamieniste z endemiczną warzuchą koryto Rajecznicy, którym to zachwycałem się lata temu. Na dalszych potężna dwustopniowa bobrza tama i korzeń powalonego drzewa na który za chwileczkę wlezę.
Już z podwyższenia zerkam z nurtem.
To jest naprawdę coś niesamowitego, zero drzew ściętych ręką człowieka, za to sporo powalonych przez wiatr i bobry, wokół bagna przy których te koło Włodowic to piaskownica i przez owe bagienka płynie czysty potok o twardym piaszczystym dnie. W piaseczku miejscami sporo kamieni, lecz zasadniczo to już nie jurajskie wapienie, a piaskowce i wapienie wieku kredowego. No i warzucha polska...
Teraz w górę potoku a właściwie na czarną nieruchomą taflę bobrzego zbiornika.
Potężne żeremia.
Taflę zmąciłem próbując przejść na drugą stronę po przewalonym i częściowo zatopionym sporym pniu. Jednak okazało się zbyt głęboko i wycofać musiałem.
W korycie poniżej obecnej tamy widać resztki poprzednich konstrukcji.
Już spory kawałek od miejsca z poprzednich zdjęć równie ciekawe oczko wodne.
Gdzieś miedzy bagienkami na sporej suchej kępie zamieszkiwanej pospołu przez jelenie i dziki.
Pora opuścić bagienka (dokładniej ols porzeczkowy - faktycznie były porzeczki) i przez typowe lasy gospodarcze wrócić do samochodu.
Meandry Krztyni poniżej Pradeł.
j.w.
Miejsce rozdzielenia nurtu jurajskiej czystej Krztyni.
Za zastawki w naturalne koryto trafia wody niewiele, zdecydowana większość kierowana jest w lewo prosto do stawów "Pstrąga".
W naturze na północny-wschód ciągną ciemne granatowe chmury i powoli zbieram się do domu...
Naturalna kładka nad Krztynią.
Powrót do spisu wycieczek »»»