Pogoda jednak nie rozpieszcza zbytnio tego roku, niby było kilka dni bardzo ciepłych, ale ogólnie raczej chłodniej i słońca nie za wiele. Poniżej po kilka zdjęć z 3 kolejnych dni końcówki marca 2021r.
Fotki z lustra znaczy Samsung GX10 + ob. Pentax 55-300
26.III - dzicze legowisko (barłóg) na granicy tarninowych zarośli i trzcinowisk w dolnej części jurajskiej kuesty. Niektóre taki twory z trzciny, listowia i gałązek szczególnie w niższej bardziej podmokłej części mają ponad 30cm grubości.
Tak jak we wstępie z
20.03 pisałem, chodzę prawie codziennie dość dużo samotnie po kueście i lasach Doliny Górnej Warty, ale fotograficznie kiepsko...
Sarna na którą dość niespodziewanie wyszedłem z krzaczorów.
Przepiękne przylaszczki na południowym skłonie kuesty, praktycznie zaraz obok mam jedną z miejscówek na
żmije i kelowejskie skamieniałości :)
Jeszcze raz przylaszczki.
Poniżej fotki z n-tego spaceru z żoną i psem tzw.
Rakietówką po buczynach nad Mokrusem z soboty 27.032021r. Tradycyjnie spokój i cisza (słoneczny weekend i wszędzie ludzi sporo, a tam tylko jedna rodzina z dzieckiem), martwi tylko potężna wycinka na Bieńkówce.
Nietypowo wybarwiona, lub odbarwiona przylaszczka
Cytrynek na rozkwitającym lepiężniku.
Wawrzynek wilczełyko.
Kolejny wspólny spacer, także z dala od tłocznych weekendami miejsc znanych i popularnych (parkingi w Rzędkach i Podlesicach pełne). Jedziemy ponownie pospacerować po obszarze Natura 2000 "Buczyny w Szypowicach", lecz tym razem tak jak
29.11.2020 po wzgórzach nad Doliną Krztyni i Hutą Szklaną.
Na nasłonecznionym zachodnim zboczu wzgórza Skała ponad Doliną Krztyni już kwitną fiołki.
Pod domem też już w pełni rozkwitają, ma być dość ciepło czyli znak by jak co roku w Dolinę Szreniawy ruszyć...
Przez łaąki i pola w bukowe lasy gdzie nie wieje tak paskudnie...
Wawrzynek wilczełyko masowo kwitnący w grądach.
Było go sporo, choć i tak nie w takiej ilości co dzień później nad bezimiennym potoczkiem poniżej włodowickie kuesty. Zaciszna minipolanka z głęboko wciętą wijącą się strugą przyozdobioną gęstwiną różowo kwitnących krzewów i tonąca w charakterystycznym aromacie wilczegołyka. Coś niesamowitego, do tego stopnia że "otumaniony", znaczy podziwiający badyle, prawie podeptałem pasiaki. Dosłownie góra 2m od nóg spod suchej płowej trawy wystrzeliła cicho pokwikując czwórka maluchów. Oprzytomniałem momentalnie i dość nerwowo rozglądając za lochą i ew. schronieniem szybki wycof. Mamusia wydając groźne odgłosy znalazła się jak byłem już ze 20m dalej, szczęściem odpuściła, bo mogło być kiepsko. Akurat jak na złość w pobliżu same olchy i duże świerki, na które bez gracji i siły szympansa wejść dość trudno. To moje 2 do tej pory tak bliskie spotkanie, zazwyczaj lochy są czujniejsze i już z daleka słychać charakterystyczne fukanie, dzięki czemu można zawczasu zmienić kierunek marszu...
Miodunka
Jakieś grzybki...
Pochodziliśmy w spokoju sporo, dopiero w pobliżu Przyłubska spotkaliśmy w lesie rowerzystę, szkoda tylko że mimo słońca zimno, a i przyrodniczo mizernie. Ot jakaś sarenka i lis w oddali, dużo przylaszczek i tyle. Zdecydowanie ciekawiej tam jesienią...
Powrót do spisu wycieczek »»»