Rano do Zawiercia, pociągiem do Tychów (cug do Katowic szczęściem przyśpieszony bo mimo ferii i godziny ani do pracy ani "do miasta" był zapchany) i koło południa wracam do domu na kołach. Mając
dzień wcześniej w nogach 120km tym razem jadę nie przez
Jaworzno a wzdłuż Czarnej Przemszy. Czy był to dobry wybór o tym poniżej ;)
Pogoda dalej wiosenna, choć wiatr chyba silniejszy niż dzień wcześniej, fotki z wodoodpornego pstrykadła (Sony TX30).
Dystans: 96km (+10km rano do Zawiercia), czas: 5:20h
Trasa: Tychy - Ledziny - Mysłowice (Kosztowy, Brzezinka, centrum) - Sosnowiec - Będzin - Pogoria IV - Trzebiesławice - Chruszczobród - Głazówka - Łazy - Zawiercie - Włodowice
Opłotki Tychów - strefa przemysłowa i FCA Poland (Fiat znaczy).
Sporo "nowych" przyzwoitych ścieżek rowerowych, z drugiej strony część nawierzchni w mieście ma ze 30 lat i nie jest przyzwoita, ale z barierkami to jakiś ogólnopolski obłęd jest.
Przyjemna aleja na zboczach Wzgórza Wapiennki na pograniczu Tychów i Lędzin.
Zielony Śląsk w Lędzinach, które dla mnie były i są swoistą zagadką - sporo terenów rolniczych, a zabudowa ścisła typowo podmiejska raczej mało sprzyjająca nowoczesnemu rolnictwu.
Okolice "Węzła Hołdunów" - za plecami bagienko, po prawej droga S1, po lewej linia kolejowa i duży kompleks leśny. Dalej przez Kosztowy zadziwiająco dobrze się jechało.
Mysłowice Brzezinka, tu już częściowo ścieżką rowerową bo w okolicy sporo zakładów i centra logistyczne.
Brzezinka, krzyżówka na początku Laryskiej.
Stoję grzecznie na światłach, ruszamy mija mnie jeden czy dwa samochody, o dziwo w przepisowej odległości, a kolejny wehikuł wyprzedza i zaraz zajeżdża drogę pod widoczną Żabkę. Dobrze że prędkość minimalna bo bym nie wyhamował i przygrzmocił w bolida. Za kierownicą przedstawicielka płci pięknej +/- w moim wieku wielce zdziwiona o co pretensje - masakra a to dopiero początek...
Duży, zdobiony mozaiką kościół pw. MB Bolesnej w Mysłowicach.
Wjazd do centrum Mysłowic.
Byłem tu ostatnio równe 20 lat temu (+/- parę dni) i za dużo to się w wielu miejscach nie zmieniło, wrażenie jak w "zakazanych" zakamarkach Wrocka początku lat 90-tych ;) Oczywiście z dużym przymrużeniem oka, bo miasto tylko pieniędzy potrzebuje i nie będzie gorsze od Katowic (tu bez przymrużenia bo stolicy naszego województwa wybitnie nie lubię).
Likwidowana
KWK Mysłowice.
A po drugiej stronie takie kamienice.
Rzeka graniczna, po prawej Śląsk (Mysłowice), po lewej Zagłębie (Sosnowiec), czyli ostatnie metry biegu Brynicy przed ujściem do Czarnej Przemszy.
Kładka nad C. Przemszą w Parku Harcerskim, dalsza trasa aż po Pogorię będzie +/- wzdłuż niej prowadzić.
Chwilę wcześniej po postoju na przejeździe kolejowym n-te wyprzedzanie na żyletkę, a za kładką wpakował bym się w pieszego. Sytuacja mocno nieciekawa - jechałem ulicą (środkowa część ul. Partyzantów) poniżej 20km/h i zza małego dostawczaka zaparkowanego połowicznie na chodniku przed samym przejściem, a praktycznie na nim, nie rozglądając się wychodzi dziadek z wnuczkiem. Hamulce się sprawdziły, ale na mokrym była by katastrofa.
Sosnowiec, Nowy Park Sielecki.
Sosnowiec, ul. Nowopogońska i pomnik Kościuszki.
Kładka nad C. Przemszą między torami linii kolejowej nr1 a terenami dawnej Huty Buczek.
W stronę
Parku Schöna.
Kamieniczki w
Będzinie.
Zaułki Będzina -
południowe zbocza wzgórza zamkowego, ul. Rybna. Ta część miasta, oraz oczywiście wzgórze z zamczyskiem, warte zdecydowanie poznania.
Od zamku trasę mam przejeżdżoną w różnych wariantach wielokrotnie, kilka relacji jest w dziale
"na zachód od Jury".
Za parkiem wyjeżdżam na
ścieżkę rowerową (formalnie oznakowaną) biegnącą wałami Czarnej Przemszy, jest miejscami błotniście ale jak na tę porę roku OK.
Niestety dalej, a już w szczególności cały odcinek na Zielonej to istny dramat. Na wąskich oponach nawet na mocno zredukowanym przełożeniu nie da się jechać (znaczy się da, ale 5km/h i walka o równowagę to nie jazda) stąd spory odcinek prowadzić muszę. Jak się przyjrzeć nawierzchni to wygląda iż część to niepłukany drobny grys dolomitowy wymieszany z glebą - to nie jest nawierzchnia na formalną ścieżkę rowerową! Na zdjęciu może się wydawać dość twardo, w naturze paskudny glut.
Skrobanie roweru dzień później było mocno zajmującym i żmudnym zagadnieniem.
Pod torami między Pogorią III i IV sporo wody.
Na ścieżce wzdłuż Pogorii IV rowerzyści, rolkarze i piesi korzystają z pogody.
Bliżej Wojkowic nawet skrzydlaty się trafił.
Bukowa Góra - mimo zmęczenia jedzie mi się dużo lepiej niż przez miasto, choć dla odmiany kilku kierowców na zawierciańskich blachach powinno trafić ponownie na kurs PJ.
Na wysokości Wiesiółki w Dolinie Mitręgi zima w pełni.
Łazy witają oślepiającym błyskiem
Górna źródliskowa część czarnej Przemszy w Kazimierówce k/ Zawiercia, gdzie pomny wczorajszej lekcji naciągam rękawiczki.
Zalew Rak na pograniczu Blanowic i Rudnik.
Koło zalewu skręcam na żółty szlak biegnący pod Górą Strachy. Chciałem oszczędzić stromego asfaltowego podjazdu i wpakowałem się na spory odcinek leśnego lodowiska, ale to już prawie w domu.
Powrót do spisu wycieczek »»»