Wyjazd planowałem sobie na "zaraz po" zakończeniu sezonu komercyjnych wycieczek i tak trzy dni po chyba ostatniej już wędrówce przez Skałki Kroczyckie/Rzędkowickie się udało zrealizować. Plany planami, a pojawiła się opcja wyjazdu na spacer po okolicach Chęcin i dylemat co wybrać? Z różnych względów wygrał rower i chyba wybór był słuszny bo przy takiej pogodzie w tamtym regionie mogło być w niedzielę pełno ludzi. W lasach Jury Wieluńskiej też ich nie brakowało, ale za to nad rzekami spokój a i rowerem łatwiej uciec od drących japy grzybiarzy. Swoją drogą po kiego czorta tak wrzeszczą?
Wyjazd udany, choć teren płaski wróciłem trochę zmęczony, dobrze że po deszczach piach ubity bo go tam nie brakuje, a odcinków terenowych było dużo.
Ok. 139km, czas całego wyjazdu ok. 9,5h (samej jazdy ok. 7,5h, wg licznika średnia wyszła 18,6km/h)
Olsztyn - Małusy - Wancerzów - Rudniki - Borowno - Kruszyna - Kijów - Prusicko - Łążek - Kule - Nowa Wieś - Trzebca - Wólka Prusicka - Stary Cykarzew - Mykanów - Rudniki - Mstów - Srocko - Olsztyn
Mapa wycieczki, link do
mapki on-line na GPSies (nie jest to track GPS, jedynie schematyczny zarys)
Olsztyn, widok na zamek z parkingu pod "Spichlerzem".
We Włodowicach do samego rana ładne słońce, ale jadąc samochodem do Olsztyna już od Żarek jest go coraz mniej a mgiełki przybywa. Ruszam wcześnie w samym cienkim polarze i kamizelce rowerowej, jednak przy Pomniku Męczeństwa dopinam rękawki - zimna wilgoć nie uprzyjemnia jazdy. Drogi mokre, na liściach trzeba uważać, na jadących do kościoła itd. W Kusiętach mijam dwójkę rowerzystów, podczas całego wyjazdu, mimo dobrej pogody, może w sumie 6-7 osób na rowerach widziałem...
Za przejazdem kolejowym w Kusiętach skręcam na wąski dobry asfalt w kierunku Turowa.
Niedzielny poranek w Małusach Małych.
Droga Małuska i wspaniały zjazd ze Wzgórza Skarzawa przez jabłkowe sady do Mstowa.
Tutaj fotka z wiosny, zresztą kilka miejsc/odcinków będzie się pokrywało z trasą wycieczki z
30.04.2014r..
Rynek w Mstowie.
Za Cegielnią coraz więcej słońca.
Nowe Rudniki, gdzie docieram omijając "centrum" kładką dla pieszych nad torami kolejowymi.
Z Rudnik szybko do Kościelca gdzie odbijam na północny-wschód. Przez wieś oczywiście asfalt, ale w lesie zaczyna się błotnisty szuter.
Za lasem (Borowno Poduchowne) szczęściem szuter już suchy, a droga wielce Dolny Śląsk przypomina.
XIX/XXw. kościół św Wawrzyńca w centrum starego wzmiankowanego już w XIIw. Borowna.
Wspaniałą aleją (miejscami bruk się zachował) docieram do
"krzyża dwóch braci"
Kolumna Denhoffów, widok na leżącą w obniżeniu Kruszynę i wysadzaną w sporej części jabłoniami drogę do niej. Gdyby tak kościoły po wioskach były kamienne/ceglane to biorąc pod uwagę liczne tu pałace i zabudowania podworskie/folwarczne moje reminiscencje z wycieczek po Dolnym Śląsku były by jeszcze silniejsze.
Krzyż przy bramie wjazdowej na teren założenia
parkowo pałacowego w Kruszynie. Całość ogrodzona wysokim murem, na drewnianej bramie drut kolczasty i stając na koszy do śmieci udało mi się cyknąć jedną fotkę alej dojazdowej oraz kawałka pałacu. W centrum ładnie położony
kościół, ciekawy Urząd Gminy w pochodzącym z 1905r. budynku Biura Zarządu Interesów Księcia Lubomirskiego (info można znaleźć na m.in.
Ziemia Częstochowska i Okolice) i trochę interesujących domów/budynków gospodarczych.
W Wikłowie przecinam DK1 i dalej kawałek jadę boczną równoległą do niej drogą w stronę Łęgu nad Wartą. Niestety zachmurzyło się, a za Kruszyną, szczególnie już za Gierkówką ogrom samochodów na poboczach i grzybiarzy snujących się lasach. Wyjazd w niedzielę chyba nie do końca był dobrym pomysłem, ale kto wie jak dalej z aurą będzie?
W lesie między Łęgiem a Kijowem cegielnia.
Mijam Kijów-Pustkowie i zbaczam w las by dotrzeć do płynącej w pobliżu Warty. Niestety to tylko starorzecze, mignął za to zimorodek, do samej rzeki podejść się nie dało.
Stałe rozlewisko na leśnym dukcie, dla pieszych jest kładka, dla samochodziarzy woda przeszkodą nie była bo dalej ich w środku lasu nie brakowało :(
Kolejna próba dojścia do rzeki spełza na niczym, bagienku znaczy, ale ciepło zrobiło się na tyle że można odpiąć rękawki i jechać w samej kamizelce.
No i w końcu nad Wartą.
W miejscu opisanym na mapie jako Folwark skręcam w boczną błotnistą ścieżkę i docieram do rzeki. Wąska coś ta Warta tutaj, przeszkód multum i nurt wartki bardzo...
Wystarczyło przejść kilkadziesiąt metrów by stało się jasne co i jak - poziom wody dość wysoki i część wody rozcięła meander. Powyżej na fotce rzeka płynie z prawej, część nurtu skręca pod kolorowe drzewa, część ucieka w lewą dolną krawędź zdjęcia.
Jeszcze raz odcinek prostujący meander.
Jest tu kilka rewelacyjnych miejsc gdzie na niewielkich suchych garbach grądowe kępy sąsiadują z łęgami, mokradłami i sadzawkami starorzeczy. Szkoda tylko że sporo śmiech, głównie plastykowych butelek naniesionych przez wysoką wodę.
Kolejne szykany w postaci potoku Struga przecinającego drogę którego nurt spiętrzyły bobry.
Dwa lata temu wody mniej było a i kładka była w dużo lepszym stanie, teraz z dusza na ramieniu przechodziłem po śliskich i mocno nadpróchniałych belkach.
Piaszczyste dukty w Dolinie Warty, poruszam się spory odcinek Łódzkim Szlakiem Konnym.
Ponownie Warta między ujściem Strugi a Zbiornikiem Jankowice/Zakrzówek Szlachecki.
Pora na muchomora ;)
Leśne dukty w miarę twarde, choć w kilku miejscach gdzie droga wały wydmowe przecina podprowadzić trzeba było.
W planach miałem co prawda przedostanie się nadrzecznymi łąkami przez Przeręby, ale po ostatnich deszczach za dużo wody w bagienkach.
Przed samym Prusickiem soczyście zielony kobierzec mchów.
Warta poniżej ostatnich domów Prusicka.
Największa zmora warciańskich brzegów - wciskające się wszędzie domki letniskowe i działeczki szczelnie oblepiające brzegi rzeki. Podobnie, choć chyba obecnie jeszcze w mniejszym stopniu jest nad Liswartą, szczęściem nad Pilicą nie jest tak źle.
Ważne Młyny gdzie docieram jadąc kawałek DW483.
Skręcając przed pierwszym domem jadę na nadrzeczne łąki, zawracam nie docierając do rzeki, w sklepie uzupełniam prowiant i przez most drogowy na prawy brzeg Warty.
Próg na Warcie przed mostem kolejowym.
Gdzieś w jakimś opisie przeczytałem że jest on spływalny dla doświadczonych kajakarzy - może i tak ale dla zdecydowanej większości to miejsce
bardzo niebezpieczne. Próg utworzony jest z betonowych podkładów kolejowych i bezwzględnie należy go obnosić, np. prawym brzegiem gdzie jest wygodna ścieżką wzdłuż ogrodzenia ośrodka wypoczynkowego. Dotarłem tu wąską ścieżką miedzy płotem ośrodka (w prawo przed bramą wjazdową) a torami kolejowymi. Sam most wygląda ciekawie, choć chyba najlepiej go z wody oglądać bo brzegi ciężko dostępne. Po kilkunasto minutowej przerwie ruszam dalej bo czasu coraz mniej, zresztą spieniona woda delikatnie ściekami zalatuje.
Dobra miejscówka poniżej mostu kolejowego - da się dojechać od przejazdu kolejowego, choć miejscami wąsko i dużo sypkiego piachu, dobre zejście do wody, choć patrzeć po śmieciach w lecie sporo ludzi tu być musi.
Znad rzeki wyjeżdżam w okolice przejazdu i odbijam na północny-zachód rowerowym szlakiem EPJ-4 "Ujścia Liswarty" wiodącym przez sosnowe lasy.
Zimna Woda, koniec piachu i szutru teraz kawałek mocno nierównym i połatanym asfaltem do Łążku.
Most w Orczuchach, położyli asfalt, choć sam mostek dalej drewniany. Na szczęście do wody dalej wygodne zejście, asfalt kończy się zaraz za mostem, a do Trzebcy urocza wysypana wapiennym szutrem droga dalej przez las prowadzi.
Kryta strzechą chata w Trzebcy dalej stoi :) choć droga do Kul już asfaltowa (o tym akurat wiedziałem po letnich wyjazdach).
Przed Kulami skręcam w prawo na rozległy wyniosły i suchy cypel w widłach Warty i Liswarty. Parę lat temu przejeździłem tam każdą ścieżkę samochodem w poszukiwaniu fajnych miejscówek, ale że w lecie zawsze pełno ludzi dałem sobie spokój i zaglądam sporadycznie.
Jabłonka i tak charakterystyczne dla okolic zarośla żarnowca nad Wartą.
Tu Warta i Liswarta łączą swe wody,
z rzeki wygląda to
tak.
Liswarta z mostu drogowego w Kulach.
Rzut oka wstecz na drodze między Kulami a Nową Wsią. Dalej zaczyna się dość pokrętny odcinek celem którego było przejście dwóch, z 4 w sumie, drewnianych kładek łączących brzegi Liswarty po których jeszcze nie przechodziłem.
Na skraju Nowej Wsi, co prawda trasa prowadziła "na wprost" jednak miejsce tak ładnie oświetlone że skręciłem by cyknąć fotkę. Dokładnie taki widoczek kilkadziesiąt minut później zobaczyłem wracając do Kul.
Trochę prowadząc rower niknącą ścieżką przez nadrzeczne nieużytki docieram do
ostatniej kładki przed Kulami. Przejście nad rzeką było bezproblemowe (dość solidna konstrukcja, "nowe" topolowe deski), za to odcinek na prawym brzegu już nad lądem - strach w oczach. Gdyby nie rower zeskoczył bym i przedarł się przez zielsko...
Od kładki droga wygodna z jedna "ścianką" na piaszczystej wydmie. Natomiast Brzuchacki Dukt zaskoczył mnie całkowicie, spodziewałem się szerszego traktu, szutru nawet, a tu wąska leśna dróżka.
Druga (patrząc od Popowa) drewniana kładka nad Liswartą, łącząca brzegi Sowichy i Nowej Wsi.
Dojazd prowadził przez Maszyce i jakieś przysiółki, samotne gospodarstwa i letniska rozrzucone w pobliżu rzeki. Z jednej strony ciekawa plątanina dróżek, z drugiej wszędzie tabliczki teren prywatny i nie wiadomo czy droga nie skończy się ślepo u czyjś bram. Zresztą dojazd do samej kładki również przegrodzony, z przerwą akurat dla pieszego/rowerzysty i tabliczką teren prywatny. Akurat przyjechał samochód i wysiadał rodzina zdaje się właściciela domu i okolicznego terenu, który na pytanie "czy do kładki to tędy" potwierdził i powiedział "może pan przejechać". Nie wiem czy traktować to jako zgodę na przejazd przez teren prywatny, czy informację że da się przejechać. Z jednej strony w pełni szanuję własność prywatną, jednak grodzenia wszystkiego i blokowania dostępu do skał/jezior/rzek/... nie potrafię w pełni zaakceptować. Już pomijając i nie wdając się w szczegóły tego konkretnie miejsca - można i tu pełna zgoda zakazać wjazdu samochodami, biwakowania, imprezowania itp. ale co szkodzi funkcjonowanie wąskiej ścieżki nie biegnącej przez środek podwórka/uprawy/...? Ale jeszcze raz, powyższe pytanie w oderwaniu od konkretnej sytuacji.
Wracając do samej kładki - przeszedłem z duszą na ramieniu. Lekki nie jestem, do tego rower, buty SPD dość śliskie, a kładka w stanie lekko agonalnym. Wiele desek podgniłych, belki nośne też nie najlepsze i cienkie, dość wysoko, woda akurat tu głębsza (spokojnie do pasa i więcej, spiętrzenie gdzie dawniej młyn był). Kąpiel jeszcze bym przeżył ;), ale raz że aparat, dwa że rower, trzy że w takich miejscach w nurcie zawsze sporo kołków, kamoli i żelastwa...
Kładka i bystrze już z lewego brzegu. Wody niby 30cm więcej niż jak płynęliśmy w połowie września, ale za bardzo tego na
bystrzu i ogólnie całej Liswarcie nie było widać. Co innego na Warcie gdzie wody zauważalnie więcej.
Zagroda na skraju Nowej Wsi.
Z Nowej Wsi do Kul jadę trochę innym wariantem, drogą na którą nie udało mi się trafić od Kul dwa lata temu.
Po raz drugi dziś przejeżdżam mostem nad Liswartą w Kulach.
Na wysokości pierwszych domów Trzebcy solidną kładeczką której wygrzewający tygrys pilnował przedostaję się na lewy brzeg Kocinki (dopływ Liswarty).
Liswarta przed Kulami.
Piaszczyste skarpy, widok na brzozę
z rzeki, i kilka innych
ujęć z tego odcinka Liswarty.
Znad skarp wygodnym duktem wracam do Trzebcy.
Kocinka w Trzebcy.
Wspaniałe zakole Kocinki poniżej młyna w Kuźnicy, woda czysta płytka kajakiem da się płynąć, dno piaszczyste/żwirowe. Droga biegnie stale przez las równolegle do rzeczki, nawierzchnia dobra, ale od czasu do czasu samochody w jedną i druga "mkną".
Mostek nad Kocinką na skraju Wólki Prusickiej.
Między Wólka a Kuźnicą wg mapy skupisko bunkrów niemieckich z 1944r. jednak z drogi nic nie widziałem i motywacji by szukać brakło.
Wąską dróżką pomiędzy domami Wólki Prusickiej od mostu docieram do ruin zabudowań działającej w okresie przemian ustrojowych przetwórni krewetek i pozostałości dworu (za
Ziemiaństwo z okolic Częstochowy 1793 1945). Nad wsią widok na dymiący w oddali Bełchatów, mi pora na południowy-wschód skręcać.
Droga między Wólką a Starym Broniszewem, po prawej płytka Dolina Kocinki.
Województwo Śląskie wita, wracam na dłuższą chwilę na dobry asfalt, choć otoczenie porywające nie jest.
Przejazd kolejowy w Starym Broniszewie, chwile wcześniej jakiś pociąg przejechał.
By nie kombinować z kluczeniem po wsiach kawałek ponownie DW483 wym razem w przeciwną stronę, dokładnie do Starego Cykarzewa.
Z Cykarzewa szutrem objeżdżam Kokawę której nie lubię a często by ominąć Cz-wę jeżdżę przez nią z kajakami. Na górce wiatraki generujące spory hałas i widok na cementownię Rudniki które w pierwszym momencie wziąłem za zarys Olsztyna. Omamy jak nic ;) Dalej już bez kombinacji przecinam DK1 (znaczy bez moich kombinacji, bo od świateł akurat korek się zaczynał i kierowcy różne sztuczki na krzyżówce pokazywali) i najszybszą drogą do Rudnik.
W Rudnikach jako że jeszcze szarówka jadę do ruin wapienników na skraju
kamieniołomu Lipówka.
Przed bramą cementowni w Rudnikach, szybko do Mstowa i przez Srocko do Olsztyna.
Pętla zamknięta ponownie zamek Olsztyn, rower do samochodu i via Zaborze, Żarki do domu.
Wszystkie powyższe zdjęcia w wyższej rozdzielczości (1600px) > TUTAJ
Powrót do spisu wycieczek »»»