Jurajskie opłotki gdzie drzewiej było cicho i spokojnie, a krajobrazy/przyroda jurajska i miechowska jednocześnie. Teraz jeszcze zabudowa w ryzach trzymana, lecz wspinaczy/spacerowiczów nie brakuje... Do nich "nic nie mam", co więcej dzięki wspinaczom część skał jest oczyszczona, niestety sporo tam quadów ryjących lessowe drogi i generujący niosący się doliną hałas :(
Od kilku dni wszędzie zapowiadali na niedzielę ładną słoneczną pogodę i pojawił się dylemat gdzie ruszyć by w tłumie nie chodzić? Ostatecznie zdecydowałem się na Dolinę Dłubni, głównie w nadziej na wcześnie w tym roku rozkwitające geofity. Dokładniej liczyłem na kwitnący żywiec gruczołowaty, którego na Północnej Jurze nie ma. Niestety kwiatków było ledwo ledwo, za to były kleszcze, ale pogoda na spacer super...
Trasa praktycznie taka sama jak
jesienią 2020r. z tą różnicą iż teraz bez wejścia na skałki nad Dłubnią a dla odmiany nad Wąwozem Ostryszni
Wtedy warunki do zdjęć były bez porównania lepsze i warto zajrzeć jak miejsce wygląda w złotych barwach. Tam też linki do starszych fotorelacji, a jakieś fotki są jeszcze z rowerów
jesienią 2022r. i
wiosną 2022r.
Foto z Fuji XF10 - symulacja kliszy Velvia, kolory nie ciągnięte na kanałach, tylko korekta naświetlenia/kontrastu i perspektywy. Niestety chyba przeostrzone, ale korygować mi się już nie chce.
Imbramowicki klasztor, nie potrafię się przyzwyczaić do "nowego" hełmu.
Dopiero teraz "odkryłem obronność" muru klasztornego, szczyt którego był pokryty tłuczonym szkłem zatopionym w betonie...
Mój ulubiony widoczek w Imbramowicach, choć tu przydał by się węższy kąt, gdyż obiektyw XF10 zbyt spłaszcza kadr.
Początek spaceru średnio przyjemny - akurat skończyła się msza i ruch na wąskiej drodze był znaczny.
Kładka na Dłubni, wcześniej od drogi na zagumniu Imbramowic do rzeki sporo błota i potoczek ścieżką płynący.
Kundel cały już zabłocony i zastanawiałem się jak cykora przeniosę na kładce. Szczęściem przeszła samodzielnie.
Skała z Krzyżem od zaplecza ładnie wykarczowana.
W Dolinie Dłubni :)
Warczał warczał po wsi a na szlaku się UTV zakopał i operator z wyciągarki musiał korzystać. W sumie zabawne, takimi drogami Samuraj na samym tyle, oczywiście na oponach MT, jeździł bez problemów najmniejszych :)
Dłubnia jest piękna choć tym razem siny kolor wody nieco odpychał,
choć futrzak kilka łyków zakosztował i nic mu nie było.
Generatory hałasu, fotki ze skał są w zalinkowanej na początku relacji jesiennej.
W bocznej dolince "Ku Dziadówkom"
W miejscu gdzie droga wyprowadza na pola wierzchowiny rzecz typowa, znaczy ktoś porządek robił i śmieci wywiózł "do dziury za wsią". Nie zrobił tego nikt obcy, tylko lokals z ciągnikiem. Czasem jak w okolicach Gór Gorzkowskich/Damiaku podczas deszczy nawalnych potoki wody gwałtownie przemywają pokłady śmieci znosząc je do wsi.
Nad Doliną Dłubni, po prawej za krawędzią kadru relikt grodziska
Bardzo lubię ten widoczek :)
Już po drugiej stronie lasu gdzie klimat typowy dla Wyżyny Miechowskiej, choć zaczyna się ona 3 garby dalej.
W drodze powrotnej z Uliny jechaliśmy wzdłuż potoku przez Zawadkę (wieś za garbem z lewej strony) i nieco zaskoczyły mnie całkiem spore skałki. Do tej pory jeździłem tam tylko parę razy rowerem, ale w dół do tego w sezonie wegetacyjnym ciężko było je dostrzec.
Druga sprawa co się dzieje z wodą owego potoku? jest w jakiś ponor w Ulinie?
jw.
W Wąwozie Ostryszni pierwsze nieśmiałe zawilce.
Skalne Organy wąwozu
Za to miodunek kwitnie multum
Masyw Fortepianu
W dolnej części wąwozu, na skraju lasu stwierdziłem że trzeba na jakieś skałki jednak wleźć. Te nad którymi są świetliste dąbrowy wydawały się idealne, tym bardziej że zawsze chciałem tam wejść. Na szczytach leśnych ostańców byłem nawet z rowerem, a tu nie. No to mozolnie drapię się stromym sypkim zboczem porośniętym kserotermami tarniną, jałowcem, dziką różą, trzmieliną i kto wie czym jeszcze do widocznej skałki. We wnętrzu całkiem niezłe schronisko skalne, od drugiej strony myta "półstudnia" z kolejnym tym razem dużo mniejszym schroniskiem zamieszkanym przez borsuki lub lisa.
Wspinaczkę "półstudnią" odpuściłem bo skała krucha bardzo i przez kolejne krzaki wygramoliłem się na szczyt. Fotka cyknięta, miło było ale trzeba wracać na dół. Już nie na przełaj tylko wygodną drogą nad skałami między dębami. No zadowolony z siebie byłem że w końcu tam wlazłem...
Zadowolenie trwało do wieczora, gdy okazało się że już kiedyś jednak tam byłem, ba nawet dokładnie w tym samym miejscu - fotka z 8.06.2008r.
Cóż skleroza nie boli ;)
Aktualne zdjęcie zrobiłem z końca widocznego skalnego cypla, borsucza "półstudnia" jest po lewej poniżej widocznej "grani".
U wylotu Wąwozu Ostryszni, fajny skalisty wąwozik z potężnymi dębami powyżej, ale trzeba by porządny szeroki kąt by coś wyszło.
Powrót nieco w kółko przez Ulinę (kamieniołom zamknięty na głucho) i Trzebienice ze wspaniałymi widokami na miechowskie garby :)
Powrót do spisu wycieczek »»»