Od pewnego czasu zerkam w prognozy, zerkam i tak średnio gdzieś na rower. Do tego kręgosłup i coś tam jeszcze mimo sporej dawki różnych cudownych mikstur dalej daje znać o sobie. W końcu praktycznie wszystkie modele wieszczą na sobotę piękną słoneczną pogodę z delikatnym +/- południowym wiatrem, czyli trzeba by się ruszyć. W piątek idę z psem na 20km spacer po Skałkach Morskich/Podlesickich/Rzędkowickich, oczywiście wbrew zapowiedziom popadało, momentami mocno co skutkowało powrotem z Rzędkowic w przemoczonym ubraniu...
Nic to, trasa opracowana prognozy dalej korzystne, znaczy jadę.
Celem była Wiślica w której już dawno nie byłem, a planowałem wyjazd jeszcze na ubiegłą jesień. Tamten plan zakładał głównie przejazd przez Garb Wodzisławski z przyległościami, jednak bez "Ponidzia Gipsowego", gdzie równie dawno jak w Wiślicy nie gościłem. Więc ze względu na bardzo już krótki dzień jadę dłuższą, ale mniej pagórkowatą (w domyśle szybszą) wersją która na powrocie wiedzie bocznymi drogami przez małe wioski otwartym terenem. Nie jest to przypadek gdyż wieczór ma być bezchmurny a księżyc w pełni.
Jechałem po drogach doskonale znanych, nowością było tylko:
- przecięcie Doliny Mierzawy między Jelczą a Zagajówkiem,
- rewelacyjny odcinek między Młodzawami a Tomaszowem przez Bugaj i Sadkówkę.
Tak niejako przy okazji oglądając ostatnio mapę zachodniej i północno-zachodniej Wyżyny Małopolskiej doszedłem do wniosku iż znam te tereny "troszkę" lepiej niż było nie było jurajski i x-razy mniejszy Garb Tenczyński.
Drugim spostrzeżeniem ściśle rowerowym jest pogłębiające zdziwienie jak ludzie jeżdżą dłuższe tzn. powyżej 230km wycieczki. Nie szosowcy kręcący dla kilometrów/formy/... tylko turyści na trekingach zatrzymujący się by coś zwiedzić/zobaczyć, cyknąć fotkę, posiedzieć oglądając widoki. Ot typowa turystyka...
Dystans 179km, czas ok. 11h (bez dojazdu do Szczekocin, za to łącznie ze wszelkimi postojami).
Szczekociny - Słupia Jędrzejowska - Sędziszów - Krzcięcice - Mierzawa - Konary - Wrocieryż - Jelcza - Michałów - Pińczów - Skałki - Gacki - Zagość - Skorocice - Chotel Czerwony - Wiślica - Niegosławice - Pomnik Republiki Pińczowskiej - Młodzawy - Sadkówka - Lubcza - Piotrkowice - Wodzisław - Krężoły - Sędziszów - Raszków - Szczekociny
Mapa wycieczki, link do
mapki on-line na GPSies(nie jest to track GPS, jedynie schematyczny zarys).
Szczekociny, ul. Senatorska - stałe miejsce startu przy dojeździe samochodem, ale też i widać podesty skąd startuje się na
spływ kajakowy Pilicą do Przyłęku. Wody w rzece sporo i w przeciwieństwie do lipca/sierpnia brak zielska w nurcie.
Jesienna droga do
XVIIIw pałacu Dembińskich w Szczekocinach (parę zdjęć jest w relacjach z
29.08.2012,
22.09.2015,
17.12.2017). Na wysokości zespołu pałacowego bobry
grasują na potęgę.
Wjazd do Wywły.
Na łąkach po prawej mijam
Kopiec Prusaków (fotka z 2010r.), po lewej na wzgórzu
kopce Kościuszki i Głowackiego na terenie przegranej bitwy z 6 czerwca 1794r. Przez ów garb biegnie kilka dróg, jeszcze niedawno utwardzonych typowym dla regionu śnieżnobiałym kredowym grysem, obecnie niestety w sporej części już wyasfaltowanych.
Staw i górujący nad nim budynek Urzędu Gminy (
dawny dworek) w centrum Słupi Jędrzejowskiej.
Prognozy prognozami, ale poranek
(początek listopada, startuję około godz. 8:30 (w exifach czas letni)) mimo słońca zimny i bardzo wilgotny. W drodze do Szczekocin w obniżeniach terenu było zamglenie, a już między Wywłą a Mierzawą miejscami mleko. Szczęściem za Mierzawą jak nożem uciął, ale też i godzina znacznie późniejsza. W każdym razie w Słupi naciągam cienką czapkę i jadę w niej dalej cały dzień.
Przed wycieczką kupiłem nowe rękawiczki rowerowe, dokładniej opisane jako zimowe
Accent Thermal - ... nie napiszę co "mówiłem" o producencie. Zimowe to może one są dla mieszkańców Prowansji, bo przy ok. 2stC i jeździe 20km/h dopiero po naciągnięciu pokrowca robiło się ciepło, tyle że pokrowiec ogranicza ruchy. Nadruk do obsługi ekranów dotykowych raz że pod koniec wycieczki był już mocno wytarty (ale tu spore znaczenie mogła mieć obsługa aparatu foto), to na moim smartfonie praktycznie nie działał. Z tym że to raczej wina smarta, który przy naklejonej szybce ochronnej i niskiej temperaturze nawet gołą dłonią potrafi reagować opornie. Ogólnie bryndza, bez pokrowca nadają się na przedział 5-15stC, jak zimniej to będzie trzeba pod spód parę cienkich bawełnianych zakładać.
Dolina Mierzawy na opłotkach Pawłowic.
Od Sędziszowa do cmentarza w Krzcięcicach jadę tą samą trasą co podczas wrześniowego powrotu z
Wiernej Rzeki.
Mierzawa widziana z mostu u wjazdu do Krzcięcic.
Otulony gęstą mgłą XVIw.
kościół pw. św. Prokopa w Krzcięcicach.
Między Słaboszowicami a Mierzawą dalej mglisto.
Nowo oddana droga S7, dokładniej węzeł Mierzawa.
Dolina Mierzawy, okolice miejscowości Przyłęczek i ciekawa płuczka/odwadniacz wydobywanego tu piasku. Po tej stronie Mierzawy ostatnio jechałem w kwietniu 2014r. i tego miejsca nie pamiętam. Na Street View też odkrywki brak, ale tam zdjęcia z 2012r. jeszcze ze starym kiepskim asfaltem.
Przyłęczek, skarpa Doliny Mierzawy.
Mierzawa w Przyłęku.
W Dolinie Mierzawy jak i na pobliskim Ponidziu nie brakuje XVIII/XIX/XXw. kamiennych figur i krzyży przydrożnych. Na powyższej fotce pochodząca z 1849r. w Konarach, szkoda iż niektóra malowane są przez mieszkańców... Kawałeczek wcześniej bardzo charakterystyczna
kapliczka słupowa z odchyloną kolumienką nic a nic nie zmieniła się od wiosny 2014r.
Na krzyżówce w Konarach dostrzegam w głębi kolejną z nich:
Kazimirz
Palimaka
i Anna
Zona iego
Wystawili
R. 1825 (lub 1823)
Pomijając słupy i kable bardzo urokliwe miejsce - rodzaj małego placyku gdzie za plecami mam stare luźno postawione niskie kamienne domki z widocznymi w głębi płaskimi łąkami nad rzeką.
A jeszcze kawałeczek dalej taki widoczek, oczywiście słupa braknąć nie mogło :(
W stronę Sędowic, po prawej widać zalesione górki które będę przecinał wracając.
Kolorowe domki Sędowic, przez które zawsze jeżdżę z wielką przyjemnością. Miejscowość mimo ciasnej zabudowy i coraz liczniejszych nowych domów ma klimat, szczególnie iż przy samej drodze u podnóża wysokiej skarpy płynie płytka a czysta Mierzawa.
Mierzawa w Sędowicach, tu akurat skarpa jest o 1/3 niższa niż w górę rzeki.
W miejscu ze zdjęcia które wykonałem w 2014r. teraz jest kładka i niewielki podest - czyżby ktoś regularnie pływał kajakami? Trochę zdjęć z pływania jest na
stronie kon-tiki.pl, a na YouTube znalazłem
2-częsiowy film ze spływu od Niegosławic, przeszkód sporo, ale jesienią gdy nie ma zielska musi być nieźle. Natomiast zmorą wszystkich rzek płynących przez wsie są korki z PETów, na zalinkowanym filmie też widoczne :(
Dalej jak zwykle przez Wrocieryż gdzie w ciągu ostatniego roku (przejeżdżałem
6 maja 2016r.) wycięto piękne drzewa przy
kościele.
Potężna
potupaja nad Jelczą.
W Jelczy opuszczam "główną" drogę i wąskimi strasznie zabłoconymi asfaltami przez typowo rolniczą wieś ponownie nad rzekę.
Ale wcześniej nie może zabraknąć fotki tak charakterystycznej dla regionu suszącej się aromatycznej mięty.
Dolina Mierzawy między Jelczą a Zagajówkiem - idealne miejsce na pierwszy popas.
Opłotki Michałowa.
Stadnina Koni w Michałowie.
No i w końcu w Dolinie Nidy, po prawej
Góry Pińczowskie zakończone
rezerwatem Skowronno, po lewej
Łysa Góra za którą
Imielno leży
W centrum
Pińczowa tym razem bez postoju pod górkę i za ostatnim domem w prawo na ścieżkę stromo pod górę wiodącą. Na śliskich korzeniach i typowym dla Ponidzia błotku podejście z rowerem łatwe nie było.
Żelazny dla Pińczowa kadr z
kaplicą św. Anny i Doliną Nidy w tle.
Jestem tu pierwszy raz z rowerem, wcześniej tylko samochodem "od tyłu" podjechałem, zawsze lenistwo wygrywało i dołem jeździłem.
Wspaniałe wznoszące się nad miasteczkiem strome skarpy zbudowane z
mioceńskich wapieni, w ciepłej porze roku pokryte kobiercem aromatycznych i wielobarwnych
muraw kserotermicznych. Nawet teraz na początku listopada troszkę kwitnących kwiatów było.
Dolina Mierzawy, Skowronno/Pińczów to moje "punkty graniczne". Na północ co zupełnie niewłaściwie nazwywam Północnym Ponidziem gdzie podłoże w znacznej mierze stanowią wapienie/margle bywał dość często i regularnie, zresztą w wielu miejscach czuję się tam jak na Jurze sprzed 15 lat. Na południe, na "Ponidzie Gipsowe", zaglądam już niestety dużo rzadziej - większa odległość i więcej górek po drodze ;)
Stąd przejechane do tej pory tereny pojawiają się w wielu relacjach, a obszar na który teraz wjeżdżam chyba tylko w opisach z:
21.08.2011,
15.08.2011,
11.07.2009,
17.06.2009, co nieznaczny że byłem tam tylko 4 razy ;)
Jak na Progu Lelowskim - podjazd na gipsowy garb rozcięty potężnymi kamieniołomami zakładów Dolina Nidy, czynny łom w Gackach wygląda
tak. Po prawej widoczny las to rezerwat florystyczny Grabowiec.
U szczytu wzniesienia podkusił czort skrócić troszkę drogę na krawędź nieczynnego łomu.
Zrekultywowany kamieniołom gipsu
kopalni "Gacki".
Drogę sobie troszkę skróciłem, ale błotko gorsze niż oswojone "nasze lessowe", zbliżone bardziej do tego
koło Ulesia (foto z
6.01.2014). Opony oczyściły się same na szybkim zjeździe w Dolinę Nidy, klocki i napęd trzeba było patykiem oskrobać, ale nie wyczyściłem od dołu błotnika pod bagażnikiem. Błotko wyschło twardniejąc na kamień i wieczorem kiedy już bardzo cicho wszędzie było każdy ostry zakręt, start po postoju itp to irytujące ocieranie. Nie mogłem dojść co i czemu, klocki dokładnie wyczyściłem, linki troszkę zluzowałem, w końcu zatrzymałem się dwa razy by zobaczyć czy kół nie scentrowałem. Wszystko w porządku, a co jakiś czas przyciera... Dopiero na drugi dzień jak rower z samochodu wyciągałem odkryłem przyczynę szurania.
Jeszcze jedno ujęcie kamieniołomu
Gacki, gdzie na krawędzi trzeba bardzo uważać. Szczególnie po deszczach/roztopach gdy zdradliwego błota nie brakuje łatwo zsunąć się po naprawdę stromej skarpie (zdjęcie zakłamuje nieco) i bez możliwości wyhamowania spaść jeszcze kilkanaście metrów wzdłuż pionowej skalnej ściany do wody.
Nad Gackami jeden ze starszych przydrożnych krzyży na trasie mej wycieczki.
Gipsowe zbocza nad Gackami, widać też fragment zakładów Dolina Nidy.
Gipsowe wzgórza nad Wolą Zagojską.
j.w.
Ponownie wjeżdżam na tereny upraw warzyw.
Wspaniały kościół XIIw. pw
św. Jana Chrzciciela w Starej Zagości.
Elewacja odświeżona, ale jak wygląda z bliska nie dane było sprawdzić gdyż furta kościelna zamknięta? Przed "remontem" zrobiłem trochę zdjęć które w relacji z
11.07.2009 można zobaczyć.
Takie widoczki nie tylko na Ponidziu jeszcze się trafiają.
Rezerwat Skorocice.
Nic tam, poza nową wąską asfaltową drogą i równie nowym domem na krawędzi rezerwatu się nie zmieniło od pobytu w 2011r. Fotki z samego rezerwatu i jaskini przez którą przepływa podziemny potok w relacji a
11.07.2009 i
17.06.2009.
Na Ponidziu jak wszędzie przybywa nowych asfaltów, gdybym nie sprawdził na geoportalu, że jest dywanik byłby spory szok. Ma to i dobre strony gdyż po ostatnich deszczach gruntową drogą bym tam nie przejechał. Rok bardzo wilgotny względem lat ostatnich i wszędzie pełno wody w zagłębieniach, a liczne strumyki płyną wartko.
Niewielki gipsowy garb między Aleksandrowem a Skorocicami.
Niestety
szutrowa droga wiodąca wyniosłym garbem (foto z
21.08.2011) przez Aleksandrów też pod asfaltem zniknęła.
Wychodnia gipsu w Aleksandrowie.
Jedne ze sprawców zabłoconych dróg ;) wiadomo tereny rolnicze i sezon prac polowych trwa, ale trzeba uważać bo zaschnięte grudy błota na asfalcie przy dużej prędkości mogą spore kuku spowodować.
Rudel saren w dolince Maskalisy niewielkiego dopływu Nidy.
Wiślica Wiślicą, jednak po prawdzie głównym celem wyjazdu był ten przepięknie położony gotycki
kościół św. Bartłomiej w Chotlu Czerwonym.
I coś na co narzekałem już w 2011r. - czyli paskudnie ulokowany słup energetyczny przy kościele. Więcej fotek tego miejsca tradycyjnie w relacji z
11.07.2009.
Kolejny "nowy" asfalt na dawniej polnej drodze Chotel Cz. - Gorysławice.
XVIw.
kościół pw św. Wawrzyńca w Gorysławicach, przy ogrodzeniu którego komis samochodowy funkcjonuje.
Wiślica,
Dom Długosza.
Wiślica, widok na Dom Długosza i
kolegiatę (obecnie również bazylikę mniejszą) z Placu Solnego.
I jeszcze jedna fotka, starsze są w
relacji z 2009r.. Warto zerknąć na stronę
Muzeum Archeologicznego, ponoć się "trochę" zmieniło od 2009r.
Nida między Wiślicą a Koniecmostami, gdzie mając wiatr w plecy rozpoczynam drogę powrotną.
Na prawym brzegu Nidy potężne sady owocowe, głównie jabłonie.
Jurków, bardzo przyjemny fragment okazałą aleją.
J.w. z widokiem na nieodległe wzgórza Kozubowskiego Parku Krajobrazowego.
Kapliczna słupowa na rozstajach w Nieprowicach.
Kawałek wcześniej postój w sklepie gdzie kupuję jak się okazało dość leciwą drożdżówkę i
naprawdę dobry sok "Pomidorowy 100% Pikantny" firmy Gomar Pińczów, szkoda że go w sklepach na Jurze nie widziałem.
I następna, która jest w relacji z 2011r.
Chroberz - zaasfaltowane tory i nasyp
Świętokrzyskiej Kolej Dojazdowej, na tym odcinku działającej jeszcze
w połowie lat 90-tych.
Na wysokości Wojsławic widok na zakłady Dolina Nidy i gipsowe Winiarskie Góry.
Aż żal że tylko szeroki obiektyw, gdyż nad
Mozgawą widać prześlicznie oświetlony niskim słońcem kościół w Młodzawach.
Słońce coraz niżej i kręcić trza bo zajdzie, a jeszcze 2 miejsca chcę ponownie odwiedzić.
Góra Byczowska,
Pomnik pamięci partyzantów Ziemi Pińczowskiej.
Młodzawy Małe, zespół 3 późnobarokowych (1735r.) figur przy drodze biegnącej wąwozem w pobliży Młodzaw.
Pierwsza z nich to św. Jan Nepomucen, środkowa Krucyfiks, ostatnia przedstawia św. Jana Kantego.
W stronę zachodzącego słońca na widoczne tam górki zaraz ruszę.
Figura św. Jana Kantego, fotka z lata 2009
tutaj.
Jedne z wąwozów w Młodzawach.
Ostatni z obiektów które chciałem zobaczyć jeszcze w promieniach słońca - późnobarokowy kościół
pw. św. Ducha i Matki Boskiej Bolesnej w Młodzawach Małych. Świątynia położona na wzgórzu ponad zboczem rozległej tu Doliny Nidy doskonale widoczna jest z całej okolicy, a dojść do niej można m.in. głębokimi lessowymi wąwozami. To jedno z tych miejsc Ponidzia które koniecznie trzeba zobaczyć...
Widok całości w letni dzień
tutaj.
Rozstaje w Młodzawach, mi trzeba początkowo dolinką jechać.
Koniec podjazdu przez Bugaj, podjazdu którego się niesłusznie patrząc na mapę obawiałem bo jechało się wyśmienicie. Widoku niestety zbyt ciekawego nie było, o wiele lepsze powinny być ze wzgórza nad Kozubowem.
Na końcu Bugaja, profilaktycznie zasięgnąwszy język o przejezdność drogi, na bardzo szybkim zjeździe tracę sporo mozolnie chwilę wcześniej nabranej wysokości. Ale warto bo zjazd i dolinka którą później jechałem urocza, dość głęboka, a dnem wygodny szuter prowadzi.
Sadkówka - taki koniec świata trochę. Malutka osada w głębokiej początkowo dolince otoczonej lasami z dala od dróg i większych miejscowości na północnych krańcach Kozubowskiego Parku Krajobrazowego.
Sadkówka, przez którą dziwnie się jechało - ciemno w oknach, ludzi praktycznie brak i tylko psy szczekają.
Nad Sadkówką, koniec podjazdu który we wsi miejscami był odczuwalny, tym bardziej że to jedno z 2 miejsc gdzie konkretniej pogoniły mnie burki. Te w Sadkówce były małe ale zażarte, a droga pod górkę. Nie, nie piszę o widocznym szutrze tylko wąskim zniszczonym asfalcie który jest poza prawą krawędzią kadru.
Tomaszów, teraz szybki zjazd średnio równym asfaltem przy sporym ruchu (sobotni wieczór) po DW766. Szczęściem od zjazdu na DW768 i
Węchadłów (foto z
maja 2016r.) ruch się uspokaja i jedzie się przyjemniej. Jeszcze tylko szybki sprint przed większym psem wybiegającym z otwartej bramy dużego warsztatu samochodowego i widokową drogą nad Lubczą można gnać. Tym bardziej iż asfalt dobry, jadę 9km praktycznie cały czas przez oświetlone wioski gdzie wystarczy tylko pozycyjne oświetlenie roweru. W Nawarzycach patrol drogówki skutecznie pacyfikuje sportowe zapędy młodych gniewnych.
Księżyc wschodzący nad Wolą Lubecką (Doliną Mierzawy).
Niestety miejsce mało odpowiednie do zabawy aparatem, a jak na złość zapomniałem gdzie, w sensie do którego przycisku, przypisałem przełącznik trybu AF/MF w aparacie foto, zresztą bez statywu i tak by nic sensownego nie wyszło.
Wodzisław kładka nad S7.
A może i by wyszło, bo w końcu odnalazłem zagubiony przycisk ;) Przez rynek w Wodzisławiu szybko i sprawnie, a dalej równie szybko dobrą drogą przez Mierocice do Brześci. W tych ostatnich zbaczam w wąski delikatnie wspinający się pod górką asfalt przez Krężoły do Gniewięcina i dalej równolegle do torów w kierunku bliskiego już Sędziszowa. Szczęściem przypominam sobie o remontowanym wiadukcie i częściowo za podpowiedzią nawigacji, częściowo "płynąc z nurtem" lokalnych kierowców przez przejazd kolejowy do tartaku i dziurawą szutrową drogą przy samych torach docieram do zakładów Sefako.
Księżyc nad stawami i Mierzawą w Krzelowie.
Stąd znam już każdą dziurę w drodze i jadąc totalnie bocznymi drogami, mając mocno świecący za plecami księżyc mogę pozwolić sobie na jazdę bez przedniego oświetlenia. Oczywiście jak coś z przeciwka jechało, całe 4 samochody na 11km odcinku, to światełko zapalałem.
Ponownie Pilica w Szczekocinach koło pałacu - koniec trasy i jednej z najprzyjemniejszych wycieczek 2017r.
W planach Kozubowski PK plus Chroberz i ponownie Młodzawy, najchętniej taką delikatną zimą z ledwo poprószonym śniegiem, ale trzeba by samochodem aż do Wodzisławia no minimum Sędziszowa podjechać. Się zobaczy jeszcze...
Powrót do spisu wycieczek »»»